Strajkują spółki wodociągowe. Grozi im upadłość

17.02.2023   Autor: Artur Maras
---910
Strajkują spółki wodociągowe w całym kraju. Powodem jest spór z Wodami Polskimi o taryfę za dostarczanie wody i odbiór ścieków. Państwowy regulator w wielu przypadkach nie chce zgodzić się na jej podwyżkę. To może doprowadzić do zwolnień pracowników lub braku wody w kranach - przestrzegają związkowcy. 
 
Takie banery i flagi zawisły przy większości komunalnych spółek wodociągowych w Wielkopolsce. Ich pracownicy żądają podwyżek. W Jastrowiu na przykład chcą 10 proc. wzrostu wynagrodzeń. 
 
- Pracownicy mają pozaciągane kredyty, rodziny na utrzymaniu. Dochodzą mnie słuchy, że pracownicy zaczynają rozglądać się za inną pracą, czego konsekwencje mogą być dosyć uciążliwe dla naszej spółki. Bo stracimy wykwalifikowaną kadrę, która odpowiada za ruch całego zakładu - mówi Grzegorz Koprowski, przewodniczący związków zawodowych w ZECIUK-u w Jastrowiu. 
 
Akcja protestacyjna nie jest skierowana przeciwko pracodawcy, a polityce Wód Polskich. Samorządowe spółki wodociągowe nie mogą samodzielnie decydować o wysokości taryf za wodę i ścieki. Robi to państwowy regulator, który nie zgadza się jednak na proponowane podwyżki. A ich brak może doprowadzić wiele przedsiębiorstw do upadłości - ostrzegają prezesi spółek.  
 

 
Wszystko przez rosnące ceny, które drenują także komunalne przedsiębiorstwa. Aby związać koniec z końcem, jastrowska spółka wprowadziła znaczne oszczędności. Pracownicy nie wyjadą już w weekendy do awarii, które nie są pilne. ZECiUK wystąpił także do Wód Polskich o zatwierdzenie wyższych stawek. Zaproponowana podwyżka... 
 
- Przekłada się w skali miesiąca na 40 złotych na rodzinę. Przy rosnących cenach to nie są jakieś duże koszty, a dla spółki to jest brak miliona złotych. Przy tak niedużej spółce jak nasza, brak miliona złotych, powoduje, że nie wiemy, jak się pozbierać - przyznaje Grzegorz Białas, prezes Zakładu Energetyki Cieplnej i Usług Komunalnych w Jastrowiu. 
 
Proponowana zmiana taryfy została jednak przez Wody Polskie odrzucona. Podobny problem mają inni dostawcy wody w regionie. Podwyżka za prąd dla pilskiego MWiK-u wyniosła aż 400 proc. Do tego dochodzi około 1,2 mln zł przelewu dla... Wód Polskich z tytułu różnego rodzaju opłat. MWiK nie może jednak zrekompensować tych kosztów podwyżkami cen wody, ponieważ ich wniosek także został odrzucony. Pieniędzy zaczyna tu brakować na podstawowe rzeczy. 
 
- Energię elektryczną, materiały, które są używane do remontów. Zaczyna brakować na opłacenie usług, bo musimy korzystać z wielu usług zewnętrznych. Zaczyna brakować na paliwo - tłumaczy Mariusz Bednarczyk, prezes Miejskich Wodociągów i Kanalizacji w Pile.  
 
Spółka z powodu trudnej sytuacji rezygnuje z większych remontów sieci wodno-kanalizacyjnej, nie mówiąc już o nowych inwestycjach. MWiK wnioskował o 25 proc. podwyżkę taryfy za wodę i ścieki we wrześniu, czego Wody Polskie nie zaakceptowały. W tym miesiącu prezes złożył kolejny wniosek. Tym razem o 30 proc. podwyżkę.
- Minęło pół roku, a ceny nadal rosną - tłumaczy prezes 

Jeśli nic nie zmieni się przez kilka miesięcy, to w konsekwencji może doprowadzić to do przerw w dostawie wody. Protesty branży wodociągowej rozlewają się już na cała Polskę. 
 
- Branża wodociągowa jest jedyną w Polsce branżą, gdzie my musimy przekładać taryfy na trzy lata do przodu. Nasza taryfa pochodzi z 2020 roku - mówi Stanisław Biniecki, prezes Miejskich Wodociągów i Kanalizacji w Chodzieży. 
 
Dlatego chodzieska spółka także wystąpi do Wód Polskich o urealnienie cen, bo sytuacja finansowa spółki również nie jest dobra. 
 
- W tym przypadku, za ubiegły rok, gdyby nie działalność dodatkowa ponieślibyśmy już stratę, czyli na działalności wodociągowej i kanalizacyjnej, wynik jest ujemny. Ratują na usługi dodatkowe - dodaje prezes chodzieskiego MWiK. 

Większość samorządowych spółek nie ma jednak takiego komfortu, a opłaty za wodę i ścieki to ich główne źródło utrzymania.  
 
- Mówi się wprost, że jest to działanie polityczne - dodaje prezes pilskiego MWiK. 
 
W poniedziałek związkowcy z Wielkopolski jadą do Poznania, aby strajkować pod regionalną siedzibą Wód Polskich.  
 
- Wyobraźmy sobie, że spółka nie będzie w stanie zapłacić za energię elektryczną. Co się wtedy dzieje? Zostaje jej odcięty dopływ. Zatrzymane zostają pompy zarówno na stacji uzdatniania, jak i w przepompowniach no i mamy katastrofę - obrazuje problem Mariusz Bednarczyk.
 
Wody Polskie odmawiają na razie w tej sprawie komentarza.

Spodobał Ci się ten artykuł? Podziel się nim:

Komentarze
© Copyrights 2019 asta24.pl Agencja Interaktywna Sun Group