Od przysłowiowego Annasza do Kajfasza odbijał się Patryk Suchocki próbując pomóc osłabionemu łabędziowi. Do tej kuriozalnej sytuacji doszło w miejscowości Pniewo w gminie Okonek.
Patryk Suchocki jechał służbowo przez Pniewo. Na drodze powiatowej dostrzegł łabędzia, który wyglądał na rannego. Ptak miał problemy z poruszaniem.
- No to pierwsza reakcja taka, że się zatrzymałem włączyłem światła awaryjne, żeby zabezpieczyć go. No i pierwszy telefon na straż miejską, bo z tego co wiem to straż miejska zajmuje się takimi rzeczami. Ale niestety Pniewo nie podlega pod Jastrowie i Jastrowie odesłało mnie do gminy Okonek - opowiada Patryk Suchocki.
Tam Patryk Suchocki otrzymał informację, że skoro droga, na której znalazł łabędzia jest powiatowa, to musi szukać pomocy u zarządcy drogi. W tym przypadku to powiat złotowski.
- Zadzwoniłem do powiatu. Powiat mi przekazał, że oni się zajmują zwierzętami tylko martwymi, tylko padliną. Tylko na zlecenie policji. Więc telefon na 112. Jako że byłem tam służbowo, myślałem, że telefon na 112 wszystko załatwi, odjechałem dalej - dodaje kierowca.
Po trzech godzinach Patryk Suchocki wracał przez Pniewo i znów dostrzegał tego samego łabędzia. Postanowił go przeprowadzić w bezpieczne miejsce i wykonał kolejną serię telefonów.
- Od gminy do powiatu. Od powiatu do Dzikiego Sor-u. Od Dzikiego Sor-u znowu do gminy. Na policję jeszcze raz. Gdzie dowiedziałem, że patrol tam był, nie znalazł, więc sobie dali spokój i pojechali dalej - tłumaczy Patryk Suchocki.
Ostatecznie zareagowali urzędnicy z gminy Okonek. Do łabędzia przyjechało dwóch pracowników, strażak i patrol policji. W ciągu pół godziny przetransportowali go do jeziora. Zdaniem Patryka Suchockiego służby działały opieszale...
- Nie było osoby, która by podjęła jakąś pracę nad tym i każdy zmywał ten obowiązek z siebie i nie było osoby odpowiedzialnej za to zwierzę - twierdzi kierowca.
Burmistrz Okonka nie zgadza się z zarzutami. Jego zdaniem urzędniczki interweniowały prawidłowo. Po konsultacjach z weterynarzem.
- Udały się na miejsce zabierając również klatkę transportową dla zwierząt. Łabędź nie był zraniony. Łabędź był po prostu wycieńczony moim zdaniem przeganianiem - odpiera zarzuty Sebastian Korzeniewski, burmistrz Okonka.
Burmistrz też przyznaje, że ta sprawa mogła zakończyć się szybciej...
- Wystarczyło pokierować tego łabędzia w kierunku jeziora, które znajduje się w miejscowości Pniewo. Żeby w naturalnym środowisku mógł odpocząć - mówi burmistrz.
I apeluje do postronnych osób, by najpierw dokładnie się przyjrzały czy zwierzę rzeczywiście potrzebuje pomocy. Czasem wystarczy umożliwić mu przejście do miejsca jego naturalnego środowiska. Pytanie jednak – kto powinien to zrobić?
Komentarze