Wszystko przebiegało zgodnie z planem, a potem spadochroniarz spadł. Dlaczego?

26.09.2023   Autor: Artur Maras
1055---208
Wracamy do tematu niedzielnej tragedii na pilskim lotnisku. Skoczkowi nie otworzył się spadochron. Mężczyzna spadł z wysokości 2 km. Zginął na miejscu.

Samolot wystartował około godziny 13:10. Na pokładzie maszyny było dwóch pilotów i 9 skoczków doskonalących swoje umiejętności. Był to pierwszy lot tego dnia. Po osiągnięciu odpowiedniej wysokości, najpierw wyskoczyło dwóch spadochroniarzy. Potem dwóch kolejnych, w tym 50-letni instruktor z powiatu toruńskiego. Mężczyźni złapali się za ręce, tworząc zaplanowaną figurę, spadali z prędkością około 180 km/h. Wszystko przebiegało zgodnie z planem...

– W poziomie odlatywał od drugiego skoczka, tak aby była większa separacja między nimi w trakcie otwarcia spadochronu głównego i widać na materiale filmowym, że jego sylwetka się zdestabilizowała, co mogłoby świadczyć o tym, że stracił przytomność mówi Michał Żmuda, dyrektor Aeroklubu Ziemi Pilskiej.

Mężczyzna runął na ziemię z wysokości dwóch tysięcy metrów. Nie miał szans na przeżycie. Jako instruktor, nie musiał mieć uruchomionego automatu, który otwiera spadochron na określonej wysokości. Wszystkie okoliczności tego zdarzenia badają teraz śledczy.

– Obecnie funkcjonariusze, w dalszym ciągu pod nadzorem Prokuratury Rejonowej w Pile, a także przedstawiciele Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych wykonują czynności, które pozwolą poznać przyczyny i okoliczności tego tragicznego zdarzenia – mówi sierż. szt. Wojciech Zeszot, rzecznik prasowy pilskiej policji.

W ich ustaleniu może pomóc zapis z kamery, którą miał przy sobie spadochroniarz. Patolodzy sądowi przeprowadzili już sekcję zwłok. Jej wyniki będą znane w tym tygodniu.

Zdjęcie: KPP Piła

Spodobał Ci się ten artykuł? Podziel się nim:

Komentarze
© Copyrights 2019 asta24.pl Agencja Interaktywna Sun Group