Z winy lekarzy ma krótszą nogę. Jest na to lek, ale bardzo drogi

Z winy lekarzy ma krótszą nogę. Jest na to lek, ale bardzo drogi

Natalia Andruszkiewicz choruje na genetyczną łamliwość kości. Choroba sprawiła, że w swoim życiu doznała już kilkudziesięciu złamań. Aby uniknąć dalszych i poprawić Natalii komfort życia niezbędna jest nowatorska kuracja lekiem, na który rodziny nie stać.   

26 letnia Natalia pochodzi z niewielkiej wsi Tarnówczyn koło Krajenki. Ma siostrę bliźniaczkę. Pierwszy raz doznała urazu pęknięcia kości piszczelowej, gdy miała 3,5 roku. 

- To nie był żaden poważny uraz. To było prawdopodobnie z tego co pamiętam. Bo to już było dwie dekady temu. To było normalnie podczas może biegu, może chodzenia - wspomina Grzegorz Andruszkiewicz, ojciec Natalii. 

- Po serii badań okazało się, że to nie jest zwykłe złamanie, tylko złamanie, które na pewno skończy się na pewno w tym wieku na wyciągu. Przeszłam już wtedy dość poważną operację - dodaje Natalia Andruszkiewicz. 

Potem jak w przypadku tego typu urazów nałożenie gipsu i rehabilitacja. Wydawało się, że ze zdrowiem dziewczynki jest już wszystko w porządku. Do czasu. Gdy Natalia skończyła 6 rok życia.... 

- Taki nieszczęśliwy upadek się stał, że po prostu wpadła w dziurę i złamała tą kość udową. No i wtedy się lawina zaczęła - mówi Małgorzata Andruszkiewicz, mama Natalii. 

Po operacji lekarz stwierdził, że kości dziewczyny są bardzo kruche. Dlatego rodzice postanowili szukać pomocy u lekarzy w Poznaniu. Ci orzekli, że dziewczyna cierpi na chorobę, która uwidacznia się w szóstym pokoleniu rodziny i jest to genetyczna łamliwość kości. Rodzice Natalii nie wiedzieli, że ktoś w rodzinie wcześniej zmagał się z taką dolegliwością. Aby uniknąć urazów, dziewczynka miała zajęcia indywidualne w przedszkolu i szkole podstawowej. 

- Czy siedziała czy się pochyliła kość pękła. I pogotowie i gips i znowu gips. Życie cały czas pod presją. Bywało tak czasami, że ona sześć miesięcy w roku była w gipsie po prostu - dodaje mama dziewczyny. 

Jak się okazało lekarze na początku wybrali zły sposób leczenia. Przy złamaniu kość była łączona blachami, a że Natalia rosła powodowało to komplikacje. 

- To powodowało przy wzroście, że kość zaczęła się wyginać. Bo ona chciała rosnąć. To się zaczęło wszystko rozpychać - tłumaczy ojciec. 

Efekt tego jest taki, że Natalia jedną nogę ma krótszą od drugiej o kilkadziesiąt centymetrów. Rodzice poszukali pomocy u innych lekarzy. Kolejna operacja polegała na wprowadzeniu do kości specjalistycznego drutu. Kolejnym krokiem było znalezienie sposobu, aby dorastająca nastolatka mogła w miarę normalnie funkcjonować. Stąd decyzja, by... 

- Zadrutować mi te nogi. Co pół roku musiałam jeździć na wymianę prętów. Bo jeśli rosły kości to drut się nie wydłużył. Więc musiałam jeździć na wymianę tych drutów - mówi Natalia. 

Natalia mimo uciążliwej choroby stara się normalnie żyć. Pracuje zawodowo, zajmuje się obsługą recepcji w przychodni. ABY POMÓC NATALII WYSTARCZY KLIKNĄĆ TU. 

- Na co dzień widzę jak ona sobie radzi ze wszystkim. Nie mówi, że coś się dzieje, że jest źle, że coś ją boli. Radzi sobie na prawdę świetnie - zapewnia Klaudia Zaczek, przyjaciółka Natalii. 

Jest szansa na lepsze życie dla Natalii. Pomóc w tym może specjalna terapia lekiem, który zagęści tkankę kostną. A to pozwoli na zniwelowanie różnic w długości nóg. Jednak kwota terapii przekracza możliwości finansowe rodziny. Koszt to ponad 120 tysięcy złotych. Dlatego powstała zbiórka. Można ją wesprzeć wpłacając pieniądze za pośrednictwem strony www.siepomaga.pl oraz www.zrzutka.pl. Oprócz tego w sobotę odbędzie się bieg charytatywny w Krajence. Pieniądze zebrane podczas imprezy posłużą Natalii w dalszym leczeniu.  

Komentarze

Funkcja dodania komentarzy pod tym artykułem jest wyłączona. Napisz do nas jeżeli chcesz wypowiedzieć się na ten temat.