Uratowali się z pożaru, ale zostali z niczym

Uratowali się z pożaru, ale zostali z niczym

Tej nocy nie zapomną nigdy. Miesiąc temu ogień zabrał im dach nad głową. Dwie rodziny z Łobżenicy straciły dorobek życia.  

Noc 24 kwietnia na zawsze pozostanie w ich pamięci. To były 40 urodziny Aurelii. Impreza miała być kilka dni później. Tego dnia położyli 12-letnią córkę wcześniej spać, bo Anastazja miała jechać o świcie na wycieczkę szkolną. Tata usnął przy niej, bo był po nocce... Ogień zauważyła Aurelia. Było przed północą.  

- Słyszałam takie strzelanie, nawet nie czułam dymu, to tak jakby ktoś petardami rzucał czy coś. Jak wyszłam z tego pokoju tutaj, to przez drzwi, ono miało takie okienko, a zobaczyłam całą ścianę ognia, łącznie wszystko na tarasie płonęło - opowiada Aurelia Mizera, mieszkanka Łobżenicy. 

Pobiegła budzić domowników...  

- I o niczym innym nie myślałem, żeby tylko ją wyciągnąć z tego domu całą po prostu. Pobiegliśmy do łazienki i niestety tym oknem musieliśmy skakać na dach altany i wtedy z dachu teściu nam drabinę podstawił i skoczyliśmy na dół - mówi Adrian Gola. 

Wyszli przez to okno tak jak stali. W piżamach. Pomoc nadeszła szybko, bo sąsiadują z remizą OSP. Na zewnątrz nie wygląda to źle, ale środek jest cały wypalony.   

- Dom jest ubezpieczony, ale tych pieniędzy na razie nie zobaczymy - przyznaje Adrian Gola. 

Bo przyczyny pożaru wyjaśnia prokuratura w Złotowie. Zajęło się od skrzynki elektrycznej na zewnątrz. Cała instalacja elektryczna była nowa, bo 10 lat temu też spłonęło im poddasze. Gryzonie wówczas poprzegryzały kable i doprowadziły do zwarcia. Teraz nie wiadomo co mogło się wydarzyć, dlatego tę sprawę wyjaśnią biegli. Tu na piętrze trzeba będzie rozebrać cały dach. Belki stropowe częściowo wymienić. Generalny remont czeka też dół, bo całe mieszkanie zostało zalane. Uratowało się kilka mebli.  

- Nie można powiedzieć, że ludzie nie mają serca i nie chcą przyjść pomóc - przyznaje Beata Mizera. 

Pomagali jak mogli. A teraz rodzina założyła zbiórkę, bo odszkodowanie może nie wystarczyć na odbudowę. ABY POMÓC OBU RODZINOM WYSTARCZY KLIKNĄĆ TU. 

- Ja już kredytu nie wezmę. I hipotekę spłaciłem trzy lata prędzej. Człowiek sobie myślał, jestem na emeryturze, że będzie spokój... - płacze Waldemar Mizera. 

Adrian I Aurelia mieszkają kątem u teściów. Zabrali też mamę. Tata nie chce domu spuścić z oka. Mieszka w przybudówce. Pilnuje tego co zostało... Tego co żywioły ognia i wody nie zdołały zabrać.  

Komentarze