W świetle prawa wszystko jest zgodne z przepisami, ale społecznie – trudne do zaakceptowania. Samorządowcy, z burmistrzem Chodzieży, Jackiem Gurszem na czele żądają zmian, bo nie chcą płacić za cudzy zysk i cudze zobowiązania.
Obiecują pomoc i wsparcie, a biorą mieszkanie – często warte setki tysięcy złotych. Gdy senior trafia do domu pomocy społecznej, opiekun znika, a rachunek trafia do gminy. To nie fikcja, a powtarzający się scenariusz. Starsze, samotne osoby, często schorowane i bez bliskich, podpisują notarialne umowy dożywocia. W zamian za obietnicę opieki przekazują swoje mieszkanie. Problem pojawia się wtedy, gdy opieki nie ma – a pomoc musi zapewnić MOPS.
- Jeżeli taką przesłankę stwierdzimy, że osoba wymaga całodobowej opieki, to niezależnie jakimi dokumentami, w sensie właśnie tego mieszkania dysponuje, to musimy skierować tą osobę do Domu Pomocy Społecznej - mówi Marzena Brączewska, dyrektorka MOPS.
Dla samorządów to nie tylko koszt – sięgający nawet 8 tysięcy złotych miesięcznie – ale i moralny dylemat. Bo choć umowa zobowiązuje nowego właściciela do opieki, prawo nie pozwala egzekwować jej zapisów. Nie ma organu, który zmusiłby go do pokrycia kosztów pobytu w DPS-ie.
- My żądamy jednego. Jeżeli przejmiesz majątek, czyli mówiąc wprost pieniądze, to będziesz musiał być zobowiązany do tego, żeby płacić za tą osobę w DPS-ie ze swoich, z tego majątku albo z innych twoich pieniędzy. Nie, że będzie za to płaciła gmina - tłumaczy Jacek Gursz, burmistrz Chodzieży
Jeszcze w 2021 chodzieski MOPS dopłacał do pobytu w DPS-ie ok 900 tysięcy złotych rocznie, dzisiaj to już prawie 2 mln złotych. Dlatego Stowarzyszenie Gmin i Powiatów Wielkopolski apeluje o zmiany przepisów. Pismo trafiło już do minister rodziny, pracy i polityki społecznej Agnieszki Dziemianowicz-Bąk. Samorządy chcą narzędzi, które pozwolą pociągać do odpowiedzialności tych, którzy obiecywali opiekę – a zostawili obowiązki innym.
Komentarze