Samorządowcy przeciwko wyborom 10 maja. Wicemarszałek Sejmu: stracą stanowiska

30.03.2020   Autor: Artur Maras
3020---56

Opozycja apeluje o przełożenie wyborów prezydenckich zaplanowanych na 10 maja. Powód? Trwająca epidemia koronawirusa. Jednak prezes partii rządzącej Jarosław Kaczyński przesłanek ku temu nie widzi. Z drugiej strony, coraz więcej samorządowców także w naszym regionie, zgłasza problemy z przedwyborczymi przygotowaniami oraz przeprowadzeniem samego głosowania. Część z nich obawia się także odpowiedzialności karnej za narażanie pracowników i wyborców na niebezpieczeństwo utraty zdrowia i życia. Z kolei w poniedziałek wicemarszałek Ryszard Terlecki (PiS) zapowiedział, że: ci samorządowcy, którzy teraz tak buńczucznie zapowiadają, że złamią prawo i uniemożliwią wybory, niech się liczą z tym, że stracą swoje stanowiska. 

Obecna sytuacja zmienia się dynamicznie. Ekspertom trudno jednoznacznie przewidzieć kiedy w Polsce zakończy się epidemia koronawirusa. Czas jednak biegnie nieubłaganie i do wyborów prezydenckich został ponad miesiąc. Na samorządach spoczywa część obowiązków związanych z przygotowaniem głosowania. Wiele z nich ma problem ze znalezieniem osób chętnych zasiąść w komisjach. A zamknięcie list już za dwa tygodnie.

- Na razie jest tak, że jest znikoma ilość zgłoszeń i może być tak, ze z tego powodu z naszej strony damy wyraźny sygnał, że w tym regulaminowym terminie nie dysponujemy kandydatami do komisji - powiedział w programie TV ASTA "Koronaraport" burmistrz Złotowa Adam Pulit.


W całym kraju trzeba zorganizować aż 27 tys. komisji obwodowych. Pracować w nich musi około 280 tys. osób. Terminy gonią a za nie wywiązanie się z nich samorządowcom grozi odpowiedzialność karna. Dlatego też burmistrz Wałcza Maciej Żebrowski poinformował Komisarza Wyborczego w Koszalinie o niemożliwości przeprowadzenia wyborów na terenie gminy w zakładanym terminie.

- W dobie dzisiejszego kryzysu, w dobie sytuacji wyjątkowego stanu, który jest i tak naprawdę ciężko stwierdzić dlaczego rząd nie wprowadza stanu wyjątkowego, mimo że rozporządzeniami stosownymi wprowadza wszystkie zalecenia dokładnie tożsame ze stanem wyjątkowym. To nie jest pierwsza sytuacja w której przerzuca się odpowiedzialność na samorząd, nie patrząc się na jakiekolwiek konsekwencje, stawiając nas w sytuacji właściwie bez rozwiązania - dodaje burmistrz. 

Dlatego też podobne kroki rozważa burmistrz Trzcianki Krzysztof Jaworski. Jego zdaniem forsowanie przy obecnej sytuacji przeprowadzenia wyborów terminowo jest niedorzeczne.

W mojej ocenie są one świętem demokracji, świętem wolności i chcielibyśmy jak najchętniej, w jak największej ilości osób w nich uczestniczyć. Także powinien to być termin, który zagwarantuje taką swobodę w dostępie do urny wyborczej - kończy. 


 

Dochodzi jeszcze inna kwestia. Co w przypadku kiedy w trakcie przygotowywania wyborów i samego głosowania ktoś zarazi się koronawirusem, w efekcie czego straci zdrowie a nawet życie? Wielu samorządowców obawia się w takim przypadku odpowiedzialności karnej.

- Kto sprowadza niebezpieczeństwo dla ludzi lub zdrowia wielu osób powodując zagrożenie epidemiologiczne lub szerzenie się choroby zakaźnej podlega karze i wymiar sięga od 6 miesięcy do 8 lat pozbawienia wolności, więc wysyłając pracowników uważam, że narażam się na takie niebezpieczeństwo - tłumaczy prezydent Piły Piotr Głowski
 

Związek Miast Polskich, który zrzesza 330 miast z terenu kraju apeluje z kolei o przesunięcie wszelkich wyborów. Tylko w kwietniu, oprócz wyborów prezydenckich, planowanych jest w Polsce około 70 wyborów uzupełniających czy lokalnych referendów.

- Chcę zwrócić uwagę, że dwóch komisarzy wyborczych w Wałbrzychu i Szczecinie odwołało już referenda lokalne własnymi decyzjami na podstawie opinii sanepidu, który powiadał, że nie da się zapewnić warunków takich jakie są w tej chwili wymagane przez przepisy nadzwyczajne - dodał Andrzej Porawski, dyrektor biura Związku Miast Polskich. 

I mowa tu o niewielkiej skali. ZMP dopytuje więc Państwową Komisję Wyborczą i rząd jak w takim razie wybory miałyby zostać przeprowadzone w maju na terenie całego kraju? Pada także pytanie o równe szanse dla wszystkich ubiegających się o fotel prezydenta. Kampania zamarła od połowy marca. Część z kandydatów, którzy nie zdołali zebrać wymaganej liczby podpisów pod swoją kandydaturą z powodu epidemii, już zapowiada skargi do sądu. Kandydaci nie organizują otwartych spotkań ani nie jeżdżą po kraju. Urzędujący prezydent jest teraz w uprzywilejowanej sytuacji.

- Jak widzimy w zasadzie nie ma dnia by się nie spotykał. To są wszystko działania, które jednak powodują, że prezydent pojawia się na ekranie, że prezydent odpowiada na różnego rodzaju pytania, że prezydent dokonuje oceny danego stanu rzeczy. To są wszystko działania, które na utrwalanie wizerunku obecnego prezydenta wpływają niezwykle korzystnie - wyjaśnia dr Jacek Pokładecki, politolog z Zakładu Badań Władzy Lokalnej i Samorządu Wydziału Nauk Politycznych i Dziennikarstwa Uniwersytetu  im. Adama Mickiewicza. 

Rząd jednak powołując się na konstytucję, cały czas przekonuje, że póki co nie ma powodów aby przełożyć majowe wybory prezydenckie. Tak samo jak nie widzi podstaw do wprowadzenia w kraju stanu wyjątkowego przy coraz większym ograniczaniu swobód obywatelskich.

Z kolei w poniedziałek wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki (Prawo i Sprawiedliwość) w Radiu Kraków krytycznie odniósł się do obaw samorządów. To nie jest tak, że samorząd może sobie działać poza prawem obowiązującym w Polsce. Oczywiste jest, że są odpowiednie przepisy, które umożliwiają postępowanie wobec takich osób, które zechcą ustawić się ponad prawem, czy poza prawem, łącznie z możliwością wyznaczenia komisarzy - powiedział. Więc niech ci samorządowcy, którzy teraz tak buńczucznie zapowiadają, że złamią prawo i uniemożliwią wybory, niech liczą się z tym, że stracą swoje stanowiska - oświadczył Ryszard Terlecki. 

fot. archiwum

Spodobał Ci się ten artykuł? Podziel się nim:

Komentarze
© Copyrights 2019 asta24.pl Agencja Interaktywna Sun Group