Beata Giłka potrzebuje pomocy

---

Chodzić, wstawać, robić takie proste rzeczy – o tym marzy czterdziestolatka z Piły, Beata Giłka ciepiąca na zanik mięśni. Od kiedy została zakwalifikowana do terapii komórkami macierzystymi, wierzy że stan jej zdrowia może się poprawić. Potrzebne są jednak pieniądze – 160 tys. zł. Pierwsza do walki o finanse stanęła rodzina – w remizie w Augustowie zorganizowała zabawę, podczas której bliscy zbierali fundusze na leczenie.

Bo ja bym chciała być jeszcze samodzielna - mówi Beta Giłka, kobieta cierpiąca na zanik mięśni

Która uśmiechnięta czterdziestolatka by nie chciała. Beata Giłka również – ta pogodna pilanka od dziewiętnastego roku życia zmaga się z chorobą. Zanik mięśni jest bezlitosny, choć powoli, to jednak konsekwentnie odbiera kobiecie kolejne umiejętności. Zaczęło się od trudności z wchodzeniem po schodach.

- W tej chwili to jest już fatalnie. Chodzę słabiusieńko, czuję się niestabilnie, byle jakiś kamyczek, którego nie zauważę, albo piasek, ja potrafię się na nim przejechać i po prostu się przewrócę - dodaje  Beata Giłka

Coraz gorszy stan zdrowia Beaty nie umknął uwadze najbliższych. Członkowie rodziny z żalem mówią o tym jak trudno się na to patrzy ze świadomością, że na tę chorobę nie ma leku. Najbliżsi podziwiają czterdziestolatkę za jej pogodę ducha i optymistyczne nastawienie do świata, a przecież musi być jej bardzo ciężko.

W tej chwili to jest już przejście tylko kilku kroków po prostym. Najgorsze jest podniesienie się z miejsca, podniesienie się po upadku - Agnieszka Lech, kuzynka Beaty Giłki

Po latach życia z piętnem choroby, na którą nie ma lekarstwa, pojawiła się szansa. W Sprawie dla Reportera wystąpiła Joanna, podobnie jak Beata chora na zanik mięśni i w dodatku w bardzo podobnym stanie. Bohaterka reportażu opowiadała o terapii komórkami macierzystymi. To wystarczyło, by złapać wiatr w żagle i uwierzyć, że także pilanka będzie mogła z tej terapii skorzystać. Odkąd Beata Giłka została zakwalifikowana do leczenia komórkami macierzystymi, do życia podchodzi z jeszcze większą energią.

W tym momencie, kiedy pojawiło się światełko w tunelu, kiedy okazało się, że jednak możemy zadziałać i pojawiła się szansa na terapię komórkami macierzystymi, tak samo u niej pojawiło się światełko w tunelu - mówi Ewa Witkowska, siostra Beaty Giłki

Klinika prowadząca terapię komórkami macierzystymi gwarantuje 100 procentowe zatrzymanie się choroby oraz cofnięcie od 10 do 70 procent jej objawów. Terapia ta to dziesięć podań komórek macierzystych w odstępie 4 do 6 tygodni. Pierwsza porcja komórek będzie podana dożylnie, kolejne w formie punkcji w kręgosłup. Cała kuracja to koszt co najmniej 160 tys. złotych. Na szczęście przed przystąpieniem do terapii nie trzeba mieć na koncie całej sumy. Pierwszy zabieg już 31 maja. Rodzina zamierza uzbierać na całą terapię działając na tyle sposobów, na ile to możliwe – także bawiąc się. Bo najważniejsze, żeby ich mama, córka i siostra była jak najdłużej samodzielna. Samą Beatę ucieszy nawet najdrobniejsza poprawa stanu zdrowia.

Ja myślę, że każda... Zatrzymanie to po pierwsze, to już świetnie, ale każde nawet troszkę poprawy – bo ja wiem jak było kiedyś – to będzie dla mnie mega - mówi Beata Giłka

„Mega” bawili się także krewni Beaty Giłki w augustowskiej remizie. Około 100 osób spotkało się, by wesprzeć swoją bliską w tej nierównej walce. Kiedy panie Ewa i Agnieszka pojawiły się na sali z losami, w ruch poszły portfele i nikt nie żałował pieniędzy, a okazji do wpłacenia dowolnej sumy była cała masa. Zabawę udało się zorganizować tylko i wyłącznie dzięki wierze w powodzenie leczenia.

Uda się! Uda się, ja jestem przekonana - mówi Agnieszka Lech, kuzynka Beaty Giłki

A pomóc może każdy. Beata Giłka jest podopieczną Fundacji Avalon i na jej stronie znajdą Państwo wszystkie wskazówki jak to zrobić.

Spodobał Ci się ten artykuł? Podziel się nim:

Komentarze
© Copyrights 2019 asta24.pl Agencja Interaktywna Sun Group