EURO okiem pilanina: o bezpieczeństwie słów kilka

29.06.2016   Autor: Mateusz Ryczek
---

Już wylądowaliśmy w Paryżu, by potem zameldować się w Marsylii. Myślę, że przy okazji kolejnego wyjazdu do Francji, warto napisać trochę o kwestiach bezpieczeństwa.

***

W ostatnim tygodniu przed wyjazdem na EURO miałem spore wątpliwości, czy to na pewno dobry pomysł.. Bałem się terroryzmu i zwykłego bandytyzmu. Wielokrotnie słyszałem, że Paryż, czy tym bardziej Saint-Denis, są bardzo niebezpieczne. O Marsylii - podobno - jednym z najgroźniejszych miast w Europie nie wspominając. Co prawda są tam dzielnice i uliczki, do których lepiej nie wchodzić. Ale po kolei…

Mój opis tego jak Francuzi zapewniają bezpieczeństwo w miastach, w metrze, na stadionach i przed nimi, jest opowieścią kibica, który zadaje sobie pytanie: bać się, czy też nie bać się. Obserwuje, ale wszystkiego nie widzi. Ba, odpowiednie służby zadbały na pewno o to, by widział jak najmniej.

Najpierw spostrzeżenie ogólne: na ulicach, w pobliżu stadionów, w okolicach metra, naprawdę sporo uzbrojonego po zęby francuskiego wojska i żandarmerii. Faceci robią wrażenie. Odstraszające. Ale i budzące pewność bezpieczeństwa. Za to procedura wpuszczania na stadion budzi wątpliwości. Można odnieść wrażenie, że tam Carem i Bogiem są stewardzi. Ci natomiast kontrolują baaaaardzo wyrywkowo i po uważaniu.

Często nie pozwalają wnosić flag, które w ich opinii są za duże. Które są za duże? Jeden Bóg raczy wiedzieć.

O moją podręczną torbę steward tylko zapytał. Zawartości nie sprawdzał.. W Nicei natomiast członkowi naszej ekipy zabrał plecak, który wcześniej, pod wieżą Eiffla, nie budził żadnych zastrzeżeń.

Jednak z drugiej strony - byłem świadkiem, jak podczas meczu z Niemcami nad nami siedziała dwójka kibiców. Jeden z nich odstawił na chwilę swój plecak, w ten sposób, iż można było sądzić, że to plecak porzucony. Natychmiast – jak spod ziemi – wyrosła ochrona, rzucając się jego kierunku. Potem sprawa została wyjaśniona, a plecak zwrócono właścicielowi..

Inny przykład tego, że niewidzialni czuwają. Podczas meczu z Irlandią Północną, przed nami siedziała trójka starszych panów, ubrana w polskie barwy. Jeden cały czas siedział w telefonie i odbierał smsy, drugi w uchu miał słuchawkę i ciągle coś mówił. Ten trzeci w ogóle nie patrzył na boisko, raczej obserwował trybuny. A kiedy kilkakrotnie prosiliśmy ich, by zrobili nam zdjęcie – udawali głuchych.

Mimo różnych moich irytacji na stewardów, w meczu futbol kontra strach, jest już co najmniej 2:0. Wierzę, że ta druga wartość taką do końca EURO pozostanie.

 

Spodobał Ci się ten artykuł? Podziel się nim:

Komentarze
© Copyrights 2019 asta24.pl Agencja Interaktywna Sun Group