Wracamy do sprawy Domu Pomocy Społecznej w Dębnie. Pod koniec lutego informowaliśmy o możliwych nieprawidłowościach do jakich mogło dochodzić w placówce. Po audycie zleconym przez starostę część z zarzutów potwierdziła się.
Zakończył się niemal miesięczny audyt w Domu Pomocy Społecznej w Dębnie. Starosta pilski zlecił go po otrzymaniu anonimów od pracowników. Część ze stawianych w nim zarzutów wobec kierownictwa placówki potwierdziła się. - Kwestia nadzoru nad pracownikami, kwestia podwójnej pracy w tych samych godzinach pracy i kwestie regulaminowe. W ślad za tym idą zalecenia pokontrolne, natomiast część zdarzeń, która została przedstawiona w pismach, które państwo przywołaliście, z przyczyn technicznych nie mogła się potwierdzić bo nie ma na to dokumentów - wyjaśnia Franciszek Tamas, starosta pilski.
A chodziło o rzekome mobbingowanie i zastraszanie pracowników. Kontrola z kolei obejmowała lata 2013-2015 czyli okres urzędowania poprzedniego dyrektora DPS-u, czyli Piotra Łososia.
To wtedy m.in. jego żona pracująca na stanowisku specjalisty ds. merytorycznych miała także pełnić w tych samych godzinach pracę funkcję pielęgniarki kontraktowej. Kobieta miała także pracować, przebywając jednocześnie na zwolnieniu chorobowym. Podczas kontroli potwierdzono także dwa wyjazdy samochodami służbowymi nad morze do Sarbinowa i to nie w celach służbowych. Tak się miało dziać za czasów dyrektorowania obecnego burmistrza Łobżenicy. - Uważam, że jeśli pielęgniarka pojechała rozdać leki, a była w tym czasie chora, no to nie uważam, żeby to było jakieś wielkie nadużycie, jeżeli samochód pojechał nad morze, bo mógł te emerytki tam zabrać, no to pojechał. To jest fakt i tego nie zmienimy. Ale czy to ma jakiś poważny wymiar prawny? Nie mnie to oceniać - ucina Piotr Łosoś, były dyrektor DPS w Dębnie a obecnie burmistrz Łobżenicy.
Oceniło za to starostwo i wydało listę pokontrolnych zaleceń. Te mają być wprowadzone jak najszybciej. Starosta chwali pracę nowego dyrektora placówki - Filipa Perlińskiego. - Jestem z jego pracy bardzo zadowolony - przekonuje Franciszek Tamas.
Filip Perliński, dyrektor DPS odmówił wypowiedzi. Ale po naszej wizycie w Domu otrzymaliśmy kolejną wiadomość od pracownika DPS-u. - Przepraszam, że nie wypowiemy się do kamery bądź do mikrofonu. Niestety jest to podyktowane strachem o nasze stanowiska pracy, jak również tym, że będą teraz poszukiwane osoby, które są "winne" ukazania prawdy i tych wszystkich bulwersujących sytuacji - czytamy w liście.
Pracownicy DPS-u po naszym pierwszym materiale mieli otrzymać od kierownictwa do podpisania oświadczenie, że nie ma żadnych nieprawidłowości w placówce. - Te oświadczenia nie mają odzwierciedlenia w rzeczywistości, ponieważ pracownicy boją się i składają podpisy dla świętego spokoju. To samo dotyczy oświadczeń mieszkańców, którzy są źle informowani i buntowani - czytamy dalej w liście od pracownika DPS.
Obawom pracowników nie dziwi się były burmistrz Łobżenicy. - Wystraszeni są, że mogą stracić pracę i nie dziwię im się w tym momencie, ale myślę, że jeżeli sprawa zaszła tak daleko, że ta kontrola wykazała jakieś nieprawidłowości i ewentualnie weszłyby jakieś służby do sprawdzenia tego wszystkiego, to ja osobiście nie chciałbym być w skórze pana Łososia - komentuje Eugeniusz Cerlak, były burmistrz Łobżenicy i były pracownik DPS-u.
To nie jest koniec sprawy. Starosta który jest przekonany, że za nieprawidłowości w DPS-ie w Dębnie odpowiada tylko były dyrektor tej placówki, zastanawia się czy nie oddać sprawy do sądu.