Przygotowania do wyjazdu trwały półtora roku. To trudne wyzwanie organizacyjne, logistyczne i przede wszystkim finansowe...
- Biuro podróży Rek Travel akurat ze Stanów Zjednoczonych jest, chociaż też z Polski, chce wam zasponsorować podróż, pobyt, którego najważniejszym punktem ma być wjazd wózkami, do takiego miasta Machu Picchu - ogłosił Wojciech Retz, koordynator wyprawy.
Wyprawa była też długo trzymana w tajemnicy.
- Mam dwójkę dzieci, ten starszy się wyprowadził, ale jest jeszcze młodszy syn, uczący się, mam swoje wydatki, rehabilitacja, rachunki, czynsz itd., a tutaj taki wyjazd... - zawiesza głos Arkadiusz Ostrowski, uczestnik wyprawy na Machu Picchu.
Najpierw busem do Warszawy, potem samolotem do Amsterdamu przez 12 godzin, aż do Limy nad Ocean Spokojny. I znów w samolot. T m razem do Cusco, co w miejscowym języku keczua oznacza po prostu pępek świata.
- Nie spodziewałem się aż tak wielkiej wyprawy i że będzie to aż tak dalekie miejsce, myślę, że nikt z nas siedzących jeszcze tak daleko się nie wybierał - mówi Piotr Przybylski, uczestnik wyprawy na Machu Picchu.
Machu Picchu – stare miasto inkaskich władców – to spełnienie marzeń dla wielu. Dla Martyny, która od dziecka spędzała długie godziny na rehabilitacji przy muzyce andyjskiej, ta wyprawa to szczyt szczytów jej pragnień.
- Ta kultura jest mi bardzo bliska sercu, i gdybym mogła się urodzić w innej kulturze, to właśnie byliby to Indianie. Zawsze ciągnęło mnie do Peru i w góry Andów - wyznała Martyna Poźniak, uczestniczka podróży.
- Machu Picchu będzie ekstra, będę jak Hilda, dorównam poszukiwaczom przygód, o których mama mi czytała w książkach - powiedział Mateusz Szymański-Skonieczny, uczestnik wyprawy.
Wraz z grupą sześciorga osób z niepełnosprawnościami wyjechali też ich opiekunowie. To rehabilitanci i ratownik medyczny.