Niepubliczne przedszkole otrzymało dotacje z urzędu miasta w kwocie ponad 540 tysięcy złotych. Z czego 160 tysięcy złotych miało być przeznaczone na dzieci, które wymagały specjalnego kształcenia. Kontrola urzędu miasta wykonana przez Centrum Usług Wspólnych wykazała nieprawidłowości w wydatkowaniu tych pieniędzy.
- Nie były one w całości wydatkowane na te dzieci oraz nauczyciele co niektórzy nie posiadali wymaganych kwalifikacji do prowadzenia zajęć zwłaszcza sportowych - wyjaśnia Ilona Sawczuk-Kruk, dyrektor Centrum Usług Wspólnych w Jastrowiu.
Innego zdania jest reprezentujący przedszkole prawnik.
- Tutaj mylnie jest łączona sprawa z dziećmi niepełnosprawnymi, bo to były zajęcia dla wszystkich dzieci. Ta osoba nie miała jednego z zaświadczeń. Natomiast to nie przesądza o tym, że ta dotacja została źle wydatkowana - odpowiada Przemysław Nawrocki, pełnomocnik podejrzanej.
Pieniądze, które pochodziły z dotacji miały być wydane także na remont.
- W rozliczeniu wykazano brodziki, wykazano kabinę prysznicową, umywalki. Niestety tego w przedszkolu nie było - wylicza Ilona Sawczuk-Kruk.
- Wszystkie te materiały zostały zakupione celem wykonania tego remontu. Tam był problem z wykonawcą. Te prace nie zostały wykonane fizycznie. My też twierdzimy, że zakup był możliwy i jest możliwy do rozliczenia z dotacji - odpowiada pełnomocnik podejrzanej.
Ostatecznie burmistrz zdecydował o skierowaniu sprawy do prokuratury.
Jest jeszcze inna sprawa, która wiąże się z właścicielką przedszkola w Jastrowiu. Jak się okazuje prokuratura prowadziła w ubiegłym roku śledztwo dotyczące dotacji dla żłobka niepublicznego “Motylek” w Złotowie. Po analizie zgromadzonego materiału prokurator przekazał akt oskarżenia do sądu. PISALIŚMY O TYM TUTAJ. Zarzuca właścicielce żłobka wyłudzenie na szkodę Skarbu Państwa mienia w wysokości ponad 40 tysięcy złotych.
- Pani zdaniem aktu oskarżenia i prokuratury poświadczała nieprawdę w informacjach cyklicznych, miesięcznych. Przekazywanych do urzędu. Przedstawiała nieprawdziwe dane z uczęszczaniem konkretnych dzieci do żłobka - informuje prokurator Łukasz Wawrzyniak.
Z argumentacją prokuratury nie zgadza się pełnomocnik właścicielki żłobka.
- Dotacja należy się za zajęte miejsce, a nie fizycznie na obecność dziecka. Ale ci rodzice zgłaszając dziecko, rezerwując miejsce dla niego, oni te miejsce zajmowali. Więc tu uważam, że te zarzuty są nie trafione - twierdzi pełnomocnik podejrzanej.
W tej sprawie sąd zebrał się dwukrotnie. Na ostateczne rozstrzygnięcie jeszcze poczekamy.