Trudna reforma, czyli puste szkolne sklepiki

23.09.2015   Autor: Artur Maras
---

Pierwszy miesiąc roku szkolnego niemal za nami. TV Asta postanowiła sprawdzić, jak szkoły radzą sobie z nowym rozporządzeniem ministerstwa zdrowia, dotyczącym produktów sprzedawanych w szkolnych sklepikach.

Szkoła Podstawowa nr 12 przy ul. Lelewela w Pile od dawna propagowała zdrowe żywienie. Nowe, bardziej restrykcyjne przepisy, które objęły wszystkie szkolne sklepiki i stołówki w Polsce nawet w tej placówce stwarzają pewne problemy. - Te produkty na tę chwilę są bardzo drogie. Letnia susza spowodowała radykalny i gwałtowny wzrost cen warzyw i owoców. Dziś szkoły mogą mieć z tym problem - mówi Marcin Borowicz, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 12 w Pile.

Dziś w szkolnej stołówce obiady kosztują 2,70 zł. Cena ta pokrywa jednak wyłącznie zakup produktów. Zarządzenie nie przewiduje żadnych dotacji dla szkół na nowe potrawy. Dyrektor nie może zagwarantować więc, że ceny obiadów nie wzrosną. Co znajdą dzieci w szkolnej stołówce? - Zgodnie z ustawą nie solimy dużo, a kompoty nie są dosładzane. Do każdego dania dokładamy dodatek warzywny. Trzy razy w tygodniu podajemy dzieciom owoce, a raz w tygodniu jest ryba - mówi kucharz Zdzisław Bednarz.

*

Szkolne stołówki jakoś sobie radzą z nowymi wytycznymi, a - jak zapewniają dyrektorzy - na szczęście dzieci nie kręcą nosem nad talerzami. Nowe przepisy objęły także szkolne sklepiki. Sebastian Dzikowski, dyrektor Wydziału Oświaty, Kultury i Sportu podkreśla, że w pilskich szkołach sklepikarze od dawna podejmowali działania, aby ograniczyć sprzedaż niezdrowej żywności. Nowe przepisy są jednak bardzo restrykcyjne.

- W szkolnych sklepikach były niegdyś np. lody. Dzisiaj jest to już niemożliwe, podobnie jak nie ma drożdżówek czy jagodzianek. I stąd część właścicieli, którzy dzierżawili swoje sklepiki w naszych szkołach, nie rozpoczęło działalności w nowym roku - mówi dyrektor Dzikowski.

Do takiej sytuacji doszło np. w Szkole Podstawowej nr 2 w Pile. - Sklepik nie funkcjonuje. Dzieci przynoszą własne kanapki i picie. U nas od lat wprowadzono wspólne jedzenie śniadań. Wychowawcy mają podgląd kto ma jedzenie, a kto nie i mogą ingerować - mówi dyrektor Dorota Frydrych.

Dyrektor "dwójki" dała właścicielce sklepiku miesiąc do namysłu, czy chce ponownie otworzyć w szkole sklepik. Jednocześnie nie może zagwarantować, że ceny obiadów w szkolnej stołówce nie wzrosną.

Na 11 szkół podstawowych i gimnazjalnych w Pile w trzech nie otwarto sklepików. Ci, którzy mimo nowych przepisów odważyli się je otworzyć mówią, że nie jest łatwo. Mimo ogromnych starań sprzedawców półki w szkolnych sklepikach często święcą pustkami.

W Szkole Podstawowej nr 12 można kupić między innymi: świeże owoce, razowe bułki, chrupki kukurydziane i ryżowe, naturalny jogurt czy zdrowe soki i wodę. Mimo to obroty są nieporównywalnie mniejsze niż dotychczas.

Sklepikarze którzy chcieliby zapełnić sklepowe półki zdrowymi, według  ministerstwa, artykułami mają z tym problem, bowiem u dostawców trudno im się zaopatrzyć się w odpowiednie artykuły.

*

Jednak to,  co w sklepikach zakazane, dzieci przynoszą  z domu. Sanepid jeszcze nie rozpoczął kontroli sklepików i stołówek, jeśli jednak dopatrzy się uchybień, kary mogą sięgnąć nawet 5 tys zł. Minimalna stawka to tysiąc złotych. Jak zapewnia Sanepid, rozporządzenie przynieść ma w dłuższym etapie pozytywny efekt. - Dbamy o to, by nasze społeczeństwo w wieku późniejszym było zdrowe. Chcemy lepiej kształtować nawyki w zakresie odżywiania w wieku przedszkolnym. Bo trudno wprowadzić te zasady w wieku dorosłym - mówi Regina Rogalska, zastępca dyrektora PSSE w Pile.

Co prawda Ministerstwu Zdrowia może zależeć na kształtowaniu wśród najmłodszych nawyku zdrowego żywienia, wiele zależy jednak od roli rodziców i od tego, co dzieci wyniosą z domu.

Przeczytaj więcej o: szkolne sklepiki,

Spodobał Ci się ten artykuł? Podziel się nim:

Komentarze
© Copyrights 2019 asta24.pl Agencja Interaktywna Sun Group