54 osoby w tym noworodek ewakuowane ze szpitala w Pile. Pożar pobliskiego lasu zagrażał kilku oddziałom. Tak wyglądał scenariusz ćwiczeń. Wzięło w nich udział ponad 250 osób.
W sobotę około godziny 9.00 zaczął palić się las w pobliżu szpitala. Na miejsce zadysponowano strażaków. Pojawili się też leśnicy, bo ogień miał się rozprzestrzenić na 60 hektarów. Dyrektor szpitala zarządził ewakuację kilku zagrożonych oddziałów.
- Kiedy akcja wymknęła się spod kontroli, w tym sensie te okoliczności zewnętrzne związane z wyczerpaniem zasobów powiatowych, trzeba było zorganizować wsparcie Wojsk Obrony Terytorialnej - mówi Rafał Zdzierela, starosta pilski.
150 terytorialsów z pobliskiego Dolaszewa pomagało ewakuować pacjentów z różnych oddziałów. W tym czasie już w straży pożarnej działał sztab kryzysowy. W nim prezydent Piły, starosta, szefowie sztabów kryzysowych miejskiego i powiatowego, komendanci policji i straży oraz dowódca WOT. W sztabie zapadła decyzja, by pod szpital wysłać miejskie autobusy.
- Nasi pozoranci ze współpracy z WOT-em są ewakuowani do autobusów, do ciężarówek, które zostały tutaj podstawione - wyjaśnia Grzegorz Sieńczewski, dyrektor Szpitala Specjalistycznego w Pile.
Pacjenci byli podzieleni na kategorie według stanu zdrowia. Wśród nich kobiety z oddziału położniczego. Pacjentów transportowali i podprowadzali do autobusów i ciężarówek wojskowych terytorialsi.
- Muszą być ewakuowani do miejsca ewakuacji, czyli do szpitala polowego, takiego punktu, gdzie przeczekają ten moment i mogą potem wrócić do szpitala - tłumaczy kpt. Maciej Sarnowski, dowódca pierwszej kompanii 122 batalionu lekkiej piechoty w Dolaszewie.
Kolumnę z pacjentami eskortowała policja, która zabezpieczała akcję. Wozy i autobusy skierowano na obwodnicę i dalej do dawnego centrum strzeleckiego Tarcza. Tam terytorialsi rozbili już szpital polowy.
- My mamy przygotowanych w tej chwili na 100 miejsc. Jesteśmy w stanie 100 miejsc w każdej chwili uruchomić, ale dzisiaj jest ładna pogoda. Co by było, gdyby były deszcze? - pyta Wojciech Nosek, komendant Straży Miejskiej w Pile.
Teraz każda ze służb ma przygotować raport, a w nim wnioski po tych ćwiczeniach.
- Więc to trzeba wszystko zebrać i razem wspólnie przeanalizować, żeby wyciągnąć poszczególne sugestie na przyszłość - mówi mł. insp. Robert Kossak, zastępca komendanta powiatowego policji w Pile.
Strażacy już mają swoje wnioski. Potrzebują drona. Obraz z góry przekazywany na żywo pomagał ocenić sytuację. Jeden dron ma miasto, drugi leśnicy, trzeci przywieźli druhowie z OSP.
- Ochotnicza Straż Pożarna w Kruszewie ma jeden dron, który też był dzisiaj wykorzystywany. W przyszłym roku dostaniemy do Piły nowy samochód dowodzenia łączności, na którym będzie przynajmniej jeden dron - tłumaczy mł. bryg. Paweł Kamiński, komendant powiatowy Straży Pożarnej w Pile.
Już wiadomo, że skoordynowanie wszystkich służb wymaga jeszcze czasu. Dlatego będą kolejne podobne ćwiczenia.
- Z całą pewnością jest to kolejna lekcja, nad którą się pochylimy i sprawdzimy, czy można ją jeszcze poprawić - podsumowuje Beata Dudzińska, prezydent Piły.
Po to, by wypracowane podczas ćwiczeń procedury zadziałały automatycznie w momencie realnego zagrożenia.
Komentarze