Ksiądz Krzysztof Kowal na co dzień jest proboszczem parafii Miłosierdzia Bożego na Jadwiżynie. Swoją posługę w Pile pełni od dwóch lat i choć kapłan dał się poznać parafianom jako pogodny, pełen werwy człowiek, to wielu z nich nie wie o niecodziennej pasji duszpasterza a są nią... motorowe wyprawy. W tym roku ksiądz Krzysztof chce jednośladem przebyć niemal całą Rosję aż do Irkucka.
- Tę trasę, którą mamy zamiar przejechać motorami to przejechałem rowerem. Tam pracowałem w Irkucku przez dwa lata, potem jeszcze dalej 10 lat na Kamczatce, 3 lata w Gruzji więc Rosja to jakby druga ojczyzna, tam pracowałem jako duszpasterz - opowiada ks. Krzysztof Kowal, proboszcz parafii Miłosierdzia Bożego w Pile.
Wybierając się w 2001 roku na tę odległą misję, ksiądz Krzysztof z Koszalina pokonał rowerem dystans niemal 7 tys. km w ponad 3,5 miesiąca. Teraz mężczyźni zakładają, że motorami zajmie im to 10 dni.
Potem ksiądz Krzysztof zostawia motocykl i samolotem wraca do Moskwy, gdzie czekać na niego będzie już 35-osobowa pielgrzymka z Piły i okolic. Po krótkim zwiedzaniu miasta, grupa koleją transsyberyjską pojedzie z powrotem do Irkucka. W tym czasie Zbigniew Galus cały czas na motorze będzie zwiedzać Mongolię. Choć wcześniej mężczyzna wraz z żoną jeździł krajoznawczo motocyklem po Europie, to ta wyprawa będzie najbardziej odległą w jego życiu.
- Taką iskrą na proch był tutaj ksiądz Krzysztof, który mówi, że organizuje pielgrzymkę do Irkucka i czy nie chcemy my właśnie jechać na motocyklach. Czemu nie? Ale później jak się spojrzało na mapę jak to daleko i jaka trasa nas czeka to troszeczkę tutaj przemyśleń było - opowiada Zbigniew Galus, uczestnik motorowej wyprawy.
- Przyjemna podróż. Kilkaset kilometrów. Koledzy trochę więcej mają, bo kilkanaście tysięcy będą mieli tam i z powrotem. Mój plan to odprowadzić ich aż pod granicę do Rosji. Stamtąd wrócić z powrotem do Wilna, zwiedzić Wilno, udać się do Kowna - mówi Zbigniew Tomczak, uczestnik motorowej wyprawy.
A potem wrócić do kraju. Za to kapłan i Zbigniew Galus pojadą dalej mając nadzieję oprócz niezwykłych widoków, spotkać na swojej drodze ciekawych ludzi, zatrzymując się na nocleg w tamtejszych parafiach czy u życzliwych osób.
- Przygód tam mnóstwo, ja zresztą liczę teraz na te przygody, też takie pozytywne spotkanie z ludźmi, bo tego się nie da zaplanować. My się nie zatrzymujemy w 5-cio gwiazdkowych hotelach, żeby tam podjechać i się położyć. Najcenniejsze są spotkania z ludźmi - zapewnia ks. Krzysztof Kowal.
Ich szczęśliwego powrotu będzie wyczekiwać żona Zbigniewa Galusa, która już teraz trzyma kciuki za szczęśliwy finał wyprawy.
- I wróci z uśmiechem, spełniony i z mnóstwem wrażeń, których po prostu zazdroszczę. Nie jadę, bo nie dałabym rady ale będę go wspierać i będziemy się łączyć możliwie jak najczęściej i będzie relacjonował tę swoją przygodę - zapewnia Marlena Galus, żona Zbigniewa Galusa uczestnika wyprawy.
Z tej przygody mężczyźni do kraju planują wrócić na początku sierpnia.