Do tych wydarzeń doszło kilka tygodni temu... Mieszkańcy do dziś nie mogą się otrząsnąć...
Środek nocy i nagły płacz siedmiomiesięcznego niemowlaka. To on obudził spokojnie śpiących rodziców i uratował życie dwóm rodzinom. - Gdyby się nie obudził to byśmy się wszyscy spalili. Mąż leżał w szpitalu, bo był zaczadzony - mówi Gabriela Wiśniewska, poszkodowana w pożarze.
Pożar rozprzestrzeniał się od poddasza. Mieszkało tutaj małżeństwo z dzieckiem, na dole spali teściowie. Prawdopodobnie doszło do zwarcia instalacji elektrycznej. Płomienie szybko zaczęły zajmować górne pomieszczenia małej leśniczówki. Mieszkańcy na szczęście ewakuowali się z domu na czas.
Dom musi być gruntownie wyremontowany, bo czego nie strawił pożar, zalała woda... - Dół jest zalany, a góra spalona. Dla nas to jest tragedia. To było 20 minut. Staż jechała z Piły 40 minut. Nie mogli do nas trafić - mówi Gabriela Wiśniewska. Dom nie był ubezpieczony, rodzina straciła więc niemal wszystko - większość rzeczy nadaje się do wyrzucenia.
Mieszkańcy leśniczówki chcą odbudować dach. Z oszczędności kupili już więźbę dachową i dachówki, ale tylko na tyle wystarczyło im oszczędności. W pomoc dla pogorzelców włączyli się więc okoliczni mieszkańcy. Skorzy do pomocy tym bardziej, że to nie jest jedyne nieszczęście, które spotkało rodzinę. Niedawno zięć Gabrieli Wiśniewskiej miał wypadek samochodowy, w którym poważnie ucierpiał. Teraz porusza się o kulach i wymaga stałej rehabilitacji.
- 7.620 zł zebranych z mojej małej wsi. Szok - cieszy się sołtys Płytnicy Bożena Orlikowska. Tyle udało się zebrać w niewielkiej Płytnicy. Sołtys wsi zaznacza, że to pewnie dzięki temu, że rodzina jest tu znana i poważana, i sama zawsze starała się pomagać innym. Teraz przyszedł czas na pomoc dla nich. - Człowiek przychodzi do swojego domu, ma cicho, ciepło. A oni stracili wszystko w jeden dzień. Wystarczyła sekunda... - dodaje sołtys Orlikowska.
Ludzie dzielą się tym co mają, ofiarowując m.in. ubrania dla dziecka czy niezbędne wyposażenie domu. Zbiórki prowadzone są nie tylko w Krępsku, ale w większości okolicznych wsi. W akcję pomocy włączył się również Caritas i nadleśnictwo, a to tylko początek łańcuszka dobrej woli.
Pomoc od razu po pożarze zaoferowała także Gmina. - Uruchomiliśmy pomoc doraźną w postaci plandek, aby zabezpieczyć dach i całe to domostwo - mówi Dariusz Chrobak, wójt gminy Szydłowo.
Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej z kolei ma wypłacić rodzinie zapomogę. - Działamy w oparciu ustawę o pomocy społecznej. Pomagamy rodzinie finansowo, załatwiliśmy również pomoc psychologa - mówi Iwona Peksa z GOPS w Szydłowie.
Młode małżeństwo z dzieckiem na razie mieszka u teściów. W leśniczówce została Gabriela Wiśniewska, która pilnuje obejścia i nadzoruje prace na budowie. - Pani Gabriela zawsze była pierwsza do pomocy i okazuje się, że dobroć do człowieka wraca - mówi sołtys Bożena Orlikowska.
Każdy, kto chce pomóc rodzinie, może to uczynić poprzez Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej w Szydłowie. W przekazywaniu materiałów budowlanych, czy mebli pośredniczy Pilski Bank Żywności.