Pogorzelcy chcą wrócić do domu

28.08.2015   Autor: Agnieszka Kledzik
---

Pogorzelcy z Piły chcą jak najszybciej wrócić do swoich mieszkań. Wciąż nie mogą rozpocząć remontu, bo nie wiadomo, jak duże są ostateczne zniszczenia.

Należąca do wspólnoty mieszkaniowej kamienica na szczęście była ubezpieczona. Poddasze domu na Tczewskiej spłonęło w minioną sobotę.

- Co dalej będzie? Nie wiem, naprawdę nie wiem - mówi Irena Masternak, mieszkanka kamienicy od 4 lat. Wynajmuje mieszkanie od PKP. Sobotniego południa długo nie zapomni. - Szybko wybiegłam z psem na podwórze. Cały dach był już w płomieniach.

Dwie dziewczynki, 10 i 11-letnie prawdopodobnie paliły papierosy na poddaszu. W sobotę panowały jeszcze upały. Drewniane belki od niedopałka zajęły się szybko. Ogień strawił całe poddasze. Reszty dzieła zniszczenia dokonała woda.

Kamienica należy do wspólnoty. Trzy mieszkania są wykupione, właścicielem pozostałych trzech jest PKP. Dwa wynajmowali lokatorom, trzecie było puste. Dopiero w środę przedstawiciele PKP pojawili się na miejscu, ale nie weszli do środka.

- Oni nawet nie weszli do mieszkań, które mają w swojej dyspozycji, do których mają klucze. Sami musieliśmy się tam włamywać, żeby wybierać wodę, żeby nam nie zalało naszych pomieszczeń - mówi Katarzyna Maruda, mieszkanka kamienicy.

Lokatorzy, którzy wykupili mieszkania na parterze, chcieliby jak najszybciej przystąpić do remontu. Wciąż jednak nie wiadomo, co trzeba będzie wymienić. Inspekcja nadzoru budowlanego dopiero po ściągnięciu spalonej więźby i kominów oceni, co trzeba zrobić. - Prawdopodobnie będzie konieczna wymiana tego stropu, który uległ częściowemu zniszczeniu. Zobaczymy, co z mieszkaniami na parterze - - mówi Milena Tomasz, Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego w Pile.

Do tego czasu parteru nie będzie można ruszyć.

- Nawet jak zrobimy ten dach z pieniędzy wspólnoty, to się obawiamy, że Kolej nie pomoże tym ludziom, którzy mieszkają na pierwszych pietrach? I wtedy praca w naszych mieszkaniach jest bez sensu - mówi  Beata Pilarska, mieszkanka kamienicy.

Ireny Masternak i jej syna nie stać na remont. Za to niewielkie mieszkanie z piecem i bez łazienki płacą ponad 400 złotych czynszu. Teraz schronienie znaleźli w mieszkaniu interwencyjnym pilskiego MOPS-u przy ul. Bohaterów Stalingradu.

PKP deklaruje remont mieszkań. Ale nie wiadomo, czy Irena Masternak z synem tu wróci. - Jesteśmy w kontakcie z MOPS-em i z tą panią. Oczywiście jesteśmy otwarci i będziemy chcieli pomóc tym osobom. Jeżeli chodzi o druga rodzinę, do tej pory nie mamy z nimi kontaktu. Postaramy się ją odnaleźć - mówi Maciej Bułtowicz, z biura prasowego PKP w Warszawie.

-Nie wiem, co dalej będzie, czy kolej wyremontuje dom, bo my niestety nie mamy pieniędzy. Na pewno nas nie będzie stać na to - mówi Tomasz Masternak, mieszkaniec kamienicy.

W drugim lokum mieszkał samotny mężczyzna. Odwiedzała go czasem córka, ta która wraz z koleżanką w sobotę bawiła się na poddaszu kamienicy...

Przeczytaj więcej o: zginął 10 latek, sprzedał jarzębinę,

Spodobał Ci się ten artykuł? Podziel się nim:

Komentarze
© Copyrights 2019 asta24.pl Agencja Interaktywna Sun Group