Polskie Stronnictwo Ludowe forsuje likwidację dwukadencyjności dla wójtów, burmistrzów i prezydentów miast. Zmiany siedem lat temu wprowadziło Prawo i Sprawiedliwość. Ludowcy uważają je za niesprawiedliwe.
Polskie Stronnictwo Ludowe uważa, że zmiany wprowadzające od 2018 roku maksymalnie dwie pięcioletnie kadencje są niekonstytucyjne i ograniczają bierne prawo wyborcze. W Pile wraz z niektórymi samorządowcami z regionu, jeszcze jako minister rozwoju i technologii, przekonywał o tym Krzysztof Paszyk: - Jest to też istotną ingerencją w swobodę samostanowienia lokalnych społeczności, bo to od nich i tylko od nich powinno zależeć, kto będzie piastował funkcję lidera lokalnego samorządu.
I to nawet dłużej niż dekadę, o ile wyborcy tak zdecydują. Zdaniem ludowców szczególnie w drugiej kadencji, wielu samorządowców może nie skupiać się na długoterminowych decyzjach, a bieżącym zarządzaniu. Inne zdanie mają pomysłodawcy zmian z 2018 roku.
- Jest to przeciwko tworzeniu się klik. Niektórzy włodarze budowali sobie dwory za pieniądze podatników. Jeżeli ktoś jest dobrym gospodarzem, to uważam, że 10 lat, czyli te dwie kadencje to jest wystarczająco długo, aby coś dla tych mieszkańców zrobić - mówi Arkadiusz Kubich, radny Rady Powiatu w Pile, Prawo i Sprawiedliwość.
Co kadencje 30-40 procent burmistrzów i wójtów, i tak jest wymieniana decyzją wyborców - obstaje przy swoim PSL. Większość samorządowców obecną dwukadencyjność uważa za niesprawiedliwą.
- Jest zła i dla nas krzywdząca. Ja osobiście jako funkcjonujący burmistrz będę musiał odnaleźć się w tej rzeczywistości odnaleźć w innym miejscu. Natomiast tracimy pewne kadry osób, które byłyby być może w stanie jeszcze dać coś lokalnym społecznościom - przekonuje Krzysztof Jaworski, burmistrz Trzcianki.
- Trudno byłoby powiedzieć nauczycielowi, że możesz tylko 10 lat uczyć w tej szkole, potem musisz ją zmienić. Lekarzowi, że w tej przychodni też wolno leczyć tylko przez 10 lat, a potem będziesz musiał pójść do innego miasta - tłumaczy Piotr Pawlik, burmistrz Mirosławca.
Samorządowcy zwracają uwagę jeszcze na jedną kwestię. Im większe miasta, tym łatwiej o chętnych kandydatów do startu w wyborach.
- Tutaj znajdą się zapewne kandydaci kompetentni do tego, żeby przejąć władzę i zarządzanie miastami, natomiast w przypadku gmin, w których był tylko jeden kandydat, a takich gmin w poprzednich wyborach jest ponad 400, to może być trudność w takich gminach, żeby znaleźć w ogóle chętną osobę, aby taki urząd objąć - tłumaczy burmistrz Trzcianki.
Emocje studzą jednak sami samorządowcy, zdając sobie sprawę z tego, że choć PSL złożyło w sejmie projekt znoszący dwukadencyjność, to w obecnej politycznej układance, raczej to nie przejdzie.
- Myślę, że on jest niewykonalny, ponieważ nawet jeśli to przejdzie przez Sejm i Senat, to jest problem taki, że na końcu i tak jest podpis prezydenta. Z tego co mi wiadomo prezydent jest przeciwny - mówi burmistrz Mirosławca.
Polskie Stronnictwo Ludowe nie zamierza jednak składać broni, choć zgody co do pomysłu ludowców nie ma nawet w samej rządowej koalicji.
Komentarze