"Doszło do rzeczy skandalicznej." Katastrofa ekologiczna na Głomi?

10.07.2021   Autor: Artur Maras
---1002
Katastrofa ekologiczna na rzece Głomia w Krajence? Tak twierdzą ekolodzy i burmistrz miasteczka. Po spuszczeniu wody na jazie zamiast rzeki płynęła błotna lawa. Miały też zginąć tysiące małych ryb. Wody Polskie zapewniają, że o katastrofie nie może być mowy.  
: 
Wędkarze nadal patrzą na to z niedowierzaniem. Nie mogą wyjść z szoku. Jak mówią to dla nich prawdziwa katastrofa.  

-To są lata naszych działań, zarybień i to zostało zniweczone w ciągu dwóch godzin. 

Bo tyle czasu trwało spuszczanie ze zbiornika wody.  

- Przy takim spadku ciśnienia jaki nastąpił to tak jak w rynsztoku to spłynęło wszystko. Tak jak widać, powyrywało roślinność - mówi Arkadiusz Leszek Michalski, prezes Koła Polskiego Związku Wędkarskiego "Krajna".

Woda opadła bardzo szybko, spowodowało to poderwanie się osadów z dna zbiornika i najprawdopodobniej podwyższenie stężenia azotu i fosforu w wodzie, a w konsekwencji duże śnięcie ryb - mówią wędkarze.  

- To był śliz, który występował tutaj w zbiorniku. Ryba objęta częściową ochroną gatunkową. 

Wędkarze oraz mieszkańcy są zbulwersowani.  
-Całą rzekę zlikwidowali. Woda brudna. Nawet syn mówi, że nie można na to patrzeć a ma 5 lat. 
- Działkowicze mieli wodę, myśmy mieli a teraz nie ma nic. To jest chore! Ktoś kto na to pozwolił powinien iść do psychiatry.  
 
Pozwoliły, a raczej zleciły Wody Polskie odpowiadając na prośbę burmistrza Krajenki. Lustro wody miało być obniżone na tyle, by bezpiecznie przeprowadzić remont mostu przy zabytkowym młynie.  
- W wyniku niefrasobliwych działań instytucji rządowej Wód Polskich, mogło dojść do katastrofy ekologicznej - twierdzi Stefan Kitela, burmistrz Krajenki.

O tym, że to katastrofa przekonują ekolodzy i niektóre stowarzyszenia w tym Stowarzyszenie Przyjaciół Dorzecza Gwdy. Na miejsce przyjechali też przedstawiciele Wód Polskich. Dokonali wizji lokalnej oraz zebrali padłe ryby. 
- To oczywiście będzie przedmiotem badania Wojewódzkiego Inspektora Ochrony Środowiska, z którym jesteśmy w kontakcie, absolutnie żadna szkoda w środowisku nie zaistniała. Niemniej jednak nasi pracownicy zebrali martwe ryby. Już teraz mogę powiedzieć, że nie jest to ilość jaka była przedstawiana w mediach - mówi Grzegorz Szymoniuk, dyrektor departamentu ochrony przed powodzią i suszą Wody Polskie.

Pracownicy Wód Polskich zebrali około 10 kg śniętych ryb. Wody Polskie zapowiedziały wyciągniecie konsekwencji wobec pracownika, który tak szybko spuścił wodę w rzece.  
- Cieszę się, że te winę biorą na siebie, nie unikają odpowiedzialności, bo doszło do rzeczy na naszym terenie skandalicznej - dodaje Stefan Kitela.
 
Wody Polskie zobowiązały się także do rekompensaty poniesionych strat i ponownego zarybienia akwenu.  

- Straty przyrodnicze są ciężkie do oszacowania, bo przecież rzeka to nie tylko ryby. To jest  cały ekosystem, w którym mieszkają inne zwierzęta i płazy i gady i ssaki i ptactwo - mówi Arkadiusz Leszek Michalski.

Straty oszacuje Wojewódzki Inspektor Ochrony Środowiska w Poznaniu. Natychmiast po tym incydencie na nowo podniesiono lustro wody na Głomi.  

Spodobał Ci się ten artykuł? Podziel się nim:

Komentarze
© Copyrights 2019 asta24.pl Agencja Interaktywna Sun Group