Firma „Archon” istnieje na rynku gier planszowych już od lat na i ma za sobą kilka dużych projektów. „Wolfenstein” to jednak zupełnie inna para kaloszy i tytuł z tzw. półki Triple-A, czyli pochodzący od dużego wydawcy, którym w tym przypadku jest „Bethesda”. To wszystko komplikowało sprawę uzyskania licencji.
- To jest kilka lat pracy. Około trzech lat staraliśmy się o tę licencję. Dość dużo rozmów, dużo ustaleń odnośnie tego, jak gra będzie wyglądać. Potem prototyp przedstawiony Bethesdzie. To jest naprawdę ciężka robota. I długi okres, który trzeba poświęcić, żeby otrzymać jakąkolwiek licencję - mówi Jarosław Ewertowski z Archon
- Całe biuro u nas, każdy kto jest 30+ grał w „Wolfensteina”, przynajmniej w 2, czy 3 gry z całej serii, więc trochę się wychowaliśmy na tej grze. Plus „Wolfenstein” w Polsce był bardzo popularny w latach 90-tych i później zresztą też. Jakoś gra o nazistach u nas się przyjęła - mówi Michał Hartliński z Archon
Natomiast jak przyjmie się planszówka w świecie Wolfensteina okaże się w czerwcu lub lipcu. To właśnie wtedy pierwsze egzemplarze trafią do klientów. W tej chwili ukończono około 50 % projektu, teraz trwa m.in produkcja figurek.