Nie dla hodowli norek

20.10.2015   Autor: Redakcja
---

Norki amerykańskie w Nowej Wsi pod Trzcianką to temat, który od kilku lat wzburza mieszkańców posesji, przy których miałaby powstać hodowla tych zwierząt.

Pomysł, który pojawił się 7 lat temu nie zyskał sojuszników. Ludzie nie chcą smrodu, hałasu i obawiają się zagrożeń, płynących dla dzikich zwierząt z pobliskiego lasu.

***

Od kilku lat trwa walka mieszkańców Nowej Wsi z właścicielem terenu, na którym ma powstać hodowla norek amerykańskich. Ferma, którą planuje otworzyć wielkopolski przedsiębiorca, od kilku lat budzi wielki sprzeciw wśród mieszkańców oraz lokalnych społeczników. - Jestem osobą ugodową, staram się przynajmniej taką być. To będzie hodowla na powierzchni do hodowli jednej krowy. Jest bardzo malutka - mówi Konrad Piwoński, przedsiębiorca.

Mieszkańcy najbardziej obawiają się smrodu, hałasu, a przede wszystkim zagrożenia dla dzikich zwierząt żyjących w lasach, oddalonych zaledwie o kilkanaście metrów od planowanej inwestycji. - Tego typu przedsięwzięcia mają negatywny wpływ na zdrowie i życie ludzi – twierdzą mieszkańcy okolicy. Nie mieliby powodu protestować, gdyby najpierw powstała ferma, a później oni, na własną odpowiedzialność, wprowadzili się tam. Ale tak nie było.

Norki amerykańskie, mimo że to niewielkie zwierzęta, wydzielają bardzo intensywny i nieprzyjemny zapach. Trudno jednak z nimi walczyć, bo norki nie znajdują się na liście zwierząt inwazyjnych, a ich hodowla w naszym kraju jest dozwolona.

W odległości kilkudziesięciu metrów od planowanej fermy znajdują się działki rekreacyjno–budowlane, do których będą mogły przenikać odchody norek. Mieszkańcy twierdzą, że nie wiadomo też, co się będzie dziać z ubitymi zwierzętami. A przedsiębiorca idzie w zaparte, bo Nowa Wieś jest - jego zdaniem - dobrą lokalizacją na biznes. To częsta praktyka, że na takie fermy wybiera się lokalizacje specyficzne. Tam, gdzie jest wysokie bezrobocie i bieda.

Starostwo Powiatowe w Czarnkowie zajmuje się tą sprawą od dwóch lat. Kilkakrotnie urzędnicy odpowiadali na protesty mieszkańców. - Było odwołanie od naszego pozwolenia na budowę, które rozpatrzył wojewoda, jako organ odwoławczy. Uchylił naszą zgodę i skierował do ponownego rozpatrzenia - mówi Ewa Żylińska-Baran ze starostwa. Teraz urzędnicy pracują nad odwołaniem wojewody.

Początkowo przedsiębiorca chciał wybudować farmę na 16 tysięcy norek. Teraz, jeśli otrzyma zgodę to tylko na 1.600 sztuk. Jednak to nie uspokoiło nastrojów we wsi. Mieszkańcy twierdzą, że nie po to wyprowadzali się na wieś, żeby pod domem mieć skupisko bakterii i przerażający smród. I zapewniają, że będą walczyć do skutku.

 

Spodobał Ci się ten artykuł? Podziel się nim:

Komentarze
© Copyrights 2019 asta24.pl Agencja Interaktywna Sun Group