EURO okiem pilanina: Działo się. Pomeczowe refleksje

14.06.2016   Autor: Mateusz Ryczek
---

Gardła zdarte. Ręce obolałe. Zupełnie inaczej niż po dwóch meczach towarzyskich z Holandią i Litwą. Pod względem kibicowania i gry naszych zawodników. Którzy udowodnili to, o czym pisałem ostatnio - mecze kontrolne nie mają większego znaczenia.

***

Reprezentacja dokonała rzeczy historycznej. Po raz pierwszy wygrała mecz na EURO. Zagrała świetne spotkanie. Myślę, że jedno z najlepszych za kadencji Adama Nawałki. Świetny Krychowiak, świetny Milik, kapitalny Kapustka. Gra na połowie rywala od pierwszej do ostatniej minuty. Ale nie o tym chciałbym w tym tekście pisać, bo zapewne dzisiaj czytaliście to w całym necie.

Wczoraj na stadionie panowała naprawdę świetna atmosfera. I przed nim. Ogromna życzliwość. Świetny doping Polaków i Irlandczyków. Wczoraj widziałem wszystko, co najlepsze w futbolu - piękna gra, rywalizacja, życzliwość kibiców i kapitalny doping.

Jako że hotel mamy w Cannes, która oddalone jest od Nicei o jakieś dwadzieścia kilometry, musieliśmy wcześniej wyjechać. Pojechaliśmy na lotnisko, a stamtąd busem dotarliśmy w okolice stadionu. W autobusie była mieszanka biało-czerwonych i zielonych barw. Już tam można było się spotkać z tą dobrą relacją jednych i drugich. W każdym zakamarku tego zacieśnionego autobusu widać było Polaków i Irlandczyków rozmawiających ze sobą, śmiejących się, radosnych. Życzących sobie powodzenia. Tak szczerze, od serca. W takich momentach kompletnie zapomina się o tych terrorystach, choć i tu dotarła tragiczna wieść z Orlando.

Kiedy znaleźliśmy się w okolicach stadionu (trzeba było przejść jeszcze parę kilometrów), tej serdeczności, wzajemnej sympatii było jeszcze więcej. Do tego wspólne zdjęcia. By za dwie godziny stanąć po dwóch stronach barykady. I kapitalnie dopingować swoich zawodników. Bez względu na to, czy idzie im dobrze, czy źle.

Tak jak pisałem, gardła po meczu są zdarte, a ręce po klaskaniu obolałe. Było warto. Fantastycznie czułem się jako ten dwunasty zawodnik. To świetne uczucie, kiedy masz wpływ na grę swoich zawodników, zagrzewając ich do walki.

Obaw o wynik wiele nie było. Biało-czerwoni swoją grą nie dali ku temu powodów. Była za to ogromna radość po ostatnim gwizdku. Ostatnio tak się cieszyłem, kiedy wygraliśmy z Niemcami na Narodowym. Zapanowała euforia. Potem rywale gratulowali nam zwycięstwa, a my życzyliśmy im powodzenia i dziękowaliśmy za walkę. Niezapomniane sceny. Absolutny kontrast do tego, co parę dni wcześniej działo się w Marsylii z udziałem Anglików i Rosjan.

Żal mi natomiast było tego, że po meczu nie potrafiliśmy się cieszyć z tej pierwszej w historii naszych występów na mistrzostwach Europy wygranej. Tak jak powiedział jeden z uczestników naszej wyprawy, gdyby to Irlandia Północna wygrała, to oni cieszyliby się z tego zwycięstwa i skakaliby, tańczyli, śpiewali. A my, zamiast się radować, szliśmy ramię w ramię ze smutnymi po przegranej Irlandczykami.

Ostatnio Przemysław Rudzki pisał o meczu futbol kontra strach. Na razie futbol prowadzi 1:0. Oby tak dalej.

Spodobał Ci się ten artykuł? Podziel się nim:

Komentarze
© Copyrights 2019 asta24.pl Agencja Interaktywna Sun Group