Defibrylator AED ratuje życie

Defibrylator AED ratuje życie

Nie tylko są potrzebne - one naprawdę ratują życie.  Do widoku defibrylatorów AED większość się przyzwyczaiła, ale w ich użyteczność wielu wątpiło. 

Ta historia z Piły pokazuje, że wątpliwości są nieuzasadnione. Jednak dla wielu sytuacja, która zmuszałaby ich do użycia urządzenia wzbudza strach. W końcu nikt nie chciałby zaszkodzić. Tymczasem ratownik medyczny Szymon Kozłowski rozwiewa wszelkie obawy.  

- Pamiętajmy o tym, że jeżeli osoba jest nieprzytomna i nie ma oddechu prawidłowego - czyli tutaj przemycę informację, oddech prawidłowy to co najmniej dwa oddechy na 10 sekund - jeżeli tych co najmniej dwóch oddechów na 10 sekund nie mamy, nie wykrywamy, to jest sytuacja kiedy już gorzej być nie może. To jest osoba, która po prostu zaczęła umierać i my nie możemy zaszkodzić. I od tego warto zacząć, żebyśmy się nie bali, bo już gorzej być nie może - tłumaczy Szymon Kozłowski - ratownik medyczny.

Na terenie Piły znajduje się ponad 50 defibrylatorów AED. Są w centrach handlowych, biurowcach, ale także w Szkole Policji. 

- Posiadamy nie tylko jedno takie urządzenie, ale jest ich łącznie cztery, które są w różnych miejscach na terenie szkoły rozlokowane. Oczywiście ten, który został użyty i na co dzień jest w okolicach Biura Przepustek Szkoły Policji w Pile jest dostępny tak naprawdę dla każdego - informuje podkom. Dariusz Szęfel - Wydział Prezydialny Szkoły Policji w Pile.

Dla każdego i o każdej porze. Serduszko z piorunem na zielonym tle oznacza, że w tym miejscu znajduje się automatyczny defibrylator zewnętrzny, czyli właśnie AED, dostępny przez całą dobę. Taki jak w szkole policji.

- 7-go maja około godziny 13-e do pełniącego służbę na biurze przepustek policjanta podeszła osoba z zewnątrz z informacje, że w pobliżu jest kobieta, która straciła przytomność i potrzebuje pomocy. Defibrylator musiał zostać użyty, natomiast szczęście, że został użyty, ponieważ został użyty bardzo szybko co pozwoliło na to, że zostało uratowane ludzkie życie - wyjaśnia asp. Magdalena Kudyba – rzecznik Szkoły Policji w Pile.

A jeden z bohaterów tej historii zapewnia, że nawet bez profesjonalnych szkoleń, każdy dorosły poradzi sobie nawet w ekstremalnej sytuacji.  

- Tutaj nie trzeba być odważnym, żeby użyć tego urządzenia, ponieważ ma instrukcję obrazkową, tekstową. Jeszcze do tego mówi nam, co trzeba robić. (...) czy mamy się odsunąć, czy będzie właśnie strzelał prądem. Także nie trzeba w ogóle mieć wcześniej żadnego przeszkolenia tak naprawdę, żeby udało się go użyć - mówi post. Miłosz Nosowicz - słuchacz szkoły Policji w Pile.

Posterunkowy we wrześniu po zakończeniu szkolenia w Pile wraca do Aleksandrowa Kujawskiego, gdzie zasili szeregi tamtejszej komendy. Tu trzeba też wspomnieć, że w tej historii z happy endem, pomagał policjant po służbie z Okonka oraz pilscy ratownicy medyczni.

Komentarze

Funkcja dodania komentarzy pod tym artykułem jest wyłączona. Napisz do nas jeżeli chcesz wypowiedzieć się na ten temat.