Byli pracownicy Sanity rejestrują się w urzędach pracy. Podwykonawcy zaś zastanawiają się nad kolejnymi wnioskami do prokuratury. Poszkodowanych jest wielu.
Duński producent obuwia dzień przed Wigilią zamknął zakład w Pile. Na lodzie zostało 150 pracowników. Nie dostali zaległych pensji, wypowiedzeń i świadectw pracy. Pisaliśmy o tym TUTAJ.
Dopiero niedawno pracownicy otrzymali komplet dokumentów, które kadrowa musiała ręcznie wypełniać, bo z dniem 23 grudnia straciła dostęp do systemu.
- Z końcem lutego pracownicy dostali świadectwa pracy z tego też powodu w ubiegłym tygodniu został uruchomiony na terenie urzędu dodatkowy punkt rejestracji - informuje Izabela Ligęza, dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy w Pile.
Przez 4 dni zarejestrowało się 28 osób w pilskim urzędzie, kolejni w innych powiatach. Część ze zwolnionych podjęła już pracę. Ale wciąż czekają na wypłaty zaległych pensji. Może się to stać dopiero po ogłoszeniu upadłości firmy.
- Wpłynął wniosek o ogłoszenie upadłości. 26 lutego po zarejestrowaniu sprawy został wylosowany skład sądu i teraz sprawa oczekuje na podjęcie przez sąd dalszych decyzji - mówi sędzia Aleksander Brzozowski, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Poznaniu.
Nie stanie się to prędko. Ale istnieje też obawa, że sąd upadłości nie ogłosi, bo firma nie ma już majątku, z którego można by spłacić wierzycieli. Wówczas pracownicy otrzymają zaległe płace z Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych. W gorszej sytuacji są podwykonawcy Sanity. Jeden z nich, chce pozostać anonimowy, został z niezapłaconą fakturą na ponad 18 tys. zł.
- Z tych niby 20 tysięcy niecałych oficjalnych na papierze mam oficjalnie, to moja strata w tym momencie typu materiały, jakieś takie rzeczy, które kiedyś były wykonywane dla nich, dla ich pośredników, no to jest to nawet do stu tys. zł przez parę lat, ja nie mówię, że to jest w tym momencie -mówi dostawca półproduktów Sanicie.
W podobnej sytuacji znalazło się wiele małych firm i hurtowni w całym kraju.
- Materiały używane są takie specyficzne w tym momencie i wiele hurtowni, zakładów została z tym materiałem, który był dosyć drogi, i nie wykorzysta się go teraz dla innych osób - dodaje dostawca.
Na razie na skierowanie sprawy do prokuratury zdecydował się producent podeszew, który swoje straty oszacował na 655 tys. zł.
Komentarze