80-letni pilanin i jego 77-letnia żona stracili w pożarze cały dobytek. Dom przy ul. Fabrycznej w którym spędzili niemal całe życie nie nadaje się do ponownego zamieszkania. Schorowanym staruszkom potrzebna jest każda pomoc.
U kresu życia małżeństwo Szałowińskich z Piły spotkała ogromna tragedia. W kilka chwil stracili wszystko co mieli...
Mężczyzna musi korzystać z pomocy inwalidzkiego wózka. Ten niestety spłonął. Tak jak reszta dobytku starszego małżeństwa.
- Głupio się czuję bo przeważnie ja ludziom pomagałem...
- Nic nie zostało, tak naprawdę?
- Nie, żona w szpitalu została...
I to ona trzyma jeszcze Pana Mariana przy siłach. Razem przeżyli już 56 lat. Pani Maria w momencie pożaru przebywała w szpitalu do którego trafiła dzień wcześniej. Do teraz trudno uwierzyć jej w rozmiar tragedii, która ich spotkała. W feralny poranek w domu przebywał senior rodu z wnukiem. To on zauważył pożar, który już trawił całe poddasze. Mężczyźni wybiegli z domu tak jak stali na kilkunastostopniowy mróz...
- Pomagałem dziadkowi chociaż się ubrać w mój sweter, moje rękawiczki, w to co miałem. Ja tak jak byłem tylko założyłem cienką kurtkę - opowiada wnuk, Hubert Szałowiński.
Akcja gaśnicza trwała kilka godzin. Dom nie nadaje się do ponownego zamieszkania, bo wszystko zostało zalane.
Rodzina państwa Szałowińskich mieszka w Wałczu. Ich warunki lokalowe nie pozwalają jednak na przygarnięcie krewnych. Starsze małżeństwo nie chce zresztą wyprowadzać się z Piły.
- On mówi, że nie bo on bez Marysieńki się nigdzie nie ruszy i odwrotnie, mama też stąd nigdzie nie pójdzie. Znajomi, cmentarz gdzie leży jej syn, jej rodzice, kościół, lekarze, wszystko jest na miejscu - tłumaczy syn, Dariusz Szałowiński.
Seniorzy spędzili w tym domu niemal całe życie. W ubiegłym roku udało im się nawet przeprowadzić remont, aby w godnych warunkach spędzić starość...
- Mieli marzenie takie, żeby spędzić te chociaż z pięć lat po tym remoncie, gdzie już sobie wszystko uszykowali. Jeszcze teściowa planowała, że osiemdziesiątkę teścia taką huczną chce zrobić - opowiada synowa, Wiesława Szałowińska.
Na pewno nie będzie jej już w tym miejscu. Gdzie? Tego póki co nie wiadomo. Spalony budynek należy do PKP. Państwo Szałowińscy pracowali bowiem całe życie na kolei. Spółka zaproponowała im lokal zastępczy ale kilometr dalej przy Dworcu Celnym. Dla dwójki starszych i schorowanych osób to skazanie ich na odcięcie od świata. Dlatego z pomocą przyszło miasto.
- Mam nadzieje, że uda się porozumieć z PKP. Być może osiągniemy kompromis polegający na tym, że zapewnimy im mieszkanie. Może nie w centrum miasta ale z całą pewnością bliżej tego rejonu - zapewnia zastępca prezydenta Piły, Krzysztof Szewc.
Pomoc zaoferowało tez stowarzyszenie ProSenior, które otworzyło dla pogorzelców specjalne subkonto. Pieniądze dla Państwa Szałowińskich, można wpłacać na konto:
79 8951 0009 4200 1951 2000 0030
Stowarzyszenie Pro Senior organizuje także zbiórkę dla poszkodowanego w pożarze małżeństwa. Szczegóły wkrótce.