EURO okiem pilanina: Błaszczykowski mnie zawiódł

20.06.2016   Autor: Mateusz Ryczek
---

Tak jak pisałem wczoraj, w hotelu spotkaliśmy paru piłkarzy reprezentacji Polski. Nie robili większych problemów, by zrobić sobie z nimi zdjęcie. Ochroniarze też kibiców nie odganiali. Bo w końcu ci kibice wydają czasem wszystkie oszczędności, by zobaczyć na żywo mecz swojej drużyny narodowej czy tych piłkarzy. Szkoda jedynie, że nie każdy zawodnik to rozumie...

*** 

Pisząc wczorajszy tekst, zastanawiałem się, czy o tej sytuacji napisać. Pierwsza myśl była taka, by tego jednak nie robić. Po głębszym zastanowieniu, doszedłem do wniosku, że niby dlaczego miałbym to tak po prostu zostawić? 

W hotelu spotkaliśmy Wojtka Szczęsnego, Łukasza Piszczka, Kamila Grosickiego i Kubę Błaszczykowskiego. Kiedy podeszliśmy do tego ostatniego, by zrobić sobie z nim zdjęcie, ten zachował się wręcz chamsko. Zgodził się rzecz jasna na to zdjęcie, ale widać, że bardzo nie chciał. Wolelibyście nie widzieć jego miny na tym zdjęciu. Jakby chciał kogoś zabić. W dodatku próby zagadania go spełzły na marne. 

Rozumiem, że nie zawsze trzeba mieć humor, być w dobrym nastroju. Każdy ma prawo mieć gorszy dzień. Ale Błaszczykowski mógłby chociaż pozorować to, że mu na kibicach zależy. Bo jego postawę odbieram tak, jakby kibice nic dla niego nie znaczyli, byli piątym kołem u wozu. Tym bardziej, że oprócz wyżej opisanej sytuacji widziałem, jak potraktował innego kibica. I mnie rok wcześniej, kiedy też go spotkałem.

Zawsze uważałem go za świetnego piłkarza. We wcześniejszych latach, kiedy błyszczał w barwach Borussii Dortmund, był moim idolem. Wydawał mi się też bardzo sympatycznym, normalnym człowiekiem. Który lubi kontakt z ludźmi. Kibicami. Niestety, jak widać, chyba nie. 

Drużyna bez kibiców nie istnieje. Ten tak zwany dwunasty zawodnik jest częścią zespołu, jej motorem napędowym. Ma ogromny wkład w jej wyniki. Zawsze jest przy drużynie. Obojętnie, czy wiedzie się jej dobrze czy nie. 

Jak napisałem, w La Baule nie jest dużo polskich kibiców. Trudno się dziwić. To w końcu kawał drogi, by tam dojechać. Najpierw graliśmy w Nicei, potem w Saint-Denis, a lada moment w Marsylii. Tysiące kilometrów. Baza Polaków jest nie po drodze. Kolejne setki kilometrów. To wszystko kosztuje. Nie każdego stać na to, by tyle jeździć. Poza tym koszty zakwaterowania, wyżywienia i dodatkowe atrakcje. Zatem piłkarze powinni być szczęśliwi, że jesteśmy. Powinni nam, kibicom, okazać szacunek. Jesteśmy tam dla nich, a jeden z nich tak nas traktuje? 

Być może trochę wyolbrzymiam. Jednak ja, jako kibic, oczekiwałbym cieplejszego przyjęcia. Tym bardziej, że nie zjechały się tłumy. W takich sytuacjach piłkarze mają prawo być zmęczeni i nie mieć ochoty podpisywać kolejnych setek piłek czy koszulek. Pozować do następnych zdjęć. Ale kiedy jest wręcz garstka fanów? Poza tym, ta mała liczba kibiców świadczy o tym, ile taki dojazd kosztuje i wymaga wyrzeczeń. 

Kuba wiele stracił w moich oczach. Nie tyle jako piłkarz. Ale jako człowiek. Nie wiem, czy uda mu się odbudować wcześniejszą pozycję. 

A to kilka zdjęć z Carcassonne, miejscowości, w której zatrzymaliśmy się w drodze do Marsylii:

 

Spodobał Ci się ten artykuł? Podziel się nim:

Komentarze
© Copyrights 2019 asta24.pl Agencja Interaktywna Sun Group