Pisarka Grażyna Plebanek była gościem czytelników z Piły i Wągrowca

02.11.2021   Autor: Redakcja
3606---547
W swoich książkach pisarka porusza tematy przemocy, roli Kościoła, tradycji, kolonializmie, komunizmie. Inspiracją do rozmów z Grażyną Plebanek były jej dwie ostatnie książki „Rozbójniczki. Opowieść o ważnych kobietach” i „Bruksela. Zwierzęcość w mieście”.

W pierwszej autorka pisze o 14. ważnych dla niej postaciach kobiecych, od Grażyny z poematu Mickiewicza po Michelle Obamę. Wszystkie bohaterki łączy dojrzałość, która, jak mówiła Grażyna Plebanek, ją fascynuje. Kto czyta dziś Mickiewiczowską Grażynę? Dziś to piękne litewskie imię, do spółki z Januszem, stanowią, obciach narodowy. Tymczasem to była decyzyjna i silna kobieta, którą autorka, postanowiła odmanipulować wizerunek kobiety z popularnych streszczeń, niezaradnej, bo poległej na placu boju.

Historia Sophii Fontanel – francuskiej dziennikarki, która nie farbuje włosów, pozwala, by były siwe, pokazuje jak to, co naturalne, jest odrzucane, bo przymus zakłamywania wieku wciąż jest społecznym imperatywem. Janina Konarska życie miejskie zamieniła na folwarczne. Jej Dzienniki ukazują rzeczywistość ostatnich lat 20. w. w Królestwie Polskim z perspektywy młodej panny z Radomia, lata pierwszej wojny, widziane już oczami mężatki – z majątku Kluczewsko koło Włoszczowy. Nie zastanawiała się nad swoimi życiowymi rolami. Cieszyły ją małe chwile, macierzyństwo, którego nie traktowała z dystansem. Nie była buntowniczką, nie pisała, że cierpi, że się poświęca. Dom i rodzinę zawsze stawiała na pierwszym miejscu, ale jak już przekroczyła próg … to się angażowała, społecznie.

Podróżniczka i orientalistka Gertrude Bell, korzystała z wolności, danej w ówczesnych czasach przede wszystkim mężczyznom i gdy w danej dziedzinie się spełniła, natychmiast kierowała swoje zainteresowanie ku nowym wyzwaniom. Była archeologiem, znała się na ogrodnictwie. Pracowała jako doradca polityczny; gdyby nie ona, Churchill sam by sobie nie poradził w wytyczaniu nowej mapy świata. Wydawała książki. Wiecznie głodna wiedzy. Nigdy nie wchodziła w rolę lalki. Pochodziła z rodziny bogatych przemysłowców i w wieku 23. lat, kiedy to sufrażystki dopominają się o prawa kobiet, ona miała wątpliwości, czy kobietom należą się prawa wyborcze. Historia Gertrude Bell to przykład człowieka, który ma wątpliwości, po których następuje w nim przemiana. Uzmysławia, że nie zawsze każda rodzi się rozbójniczką. To także proces, który dzieje się w wyniku doznań, bodźców i oświadczeń.

Wszystkie bohaterki esejów zainspirowały autorkę do tego, by dopleść i własne doświadczenia. Świat boi się dojrzałych kobiet, bo mamy wolne umysły. Wolny umysł oznacza umiejętność niuansowania świata, początek prawdziwego myślenia. Mamy swoje zdanie, teksty „bo w twoim wieku” są żałosne, bo za nami stoją lata doświadczeń. Jeszcze niedawno dojrzałość oznaczała dla kobiety gwałtowne skurczenie się szans na przetrwanie. Biedę, dosłownie. W większości krajów dobra wypracowane w małżeństwie należały przecież prawnie do męża. Trudno się takiego systemu nie bać. Echo tego lęku w nas tkwi, bo wiadomo, że mentalność zmienia się najwolniej. W 21 w. skuteczna jest wiedza, umiejętności i doświadczenie. Teraz trzeba do tego nagiąć resztę rzeczywistości. Póki co rynek działa w starym paradygmacie: hasło „siła kobiet” pojawia się często w spotach reklamowych, nawet w reklamie bielizny.

„Bruksela” z kolei to osobisty przewodnik po tym fascynującym mieście. W rozmowach najczęściej pojawiał się motyw brukselskiej rzeki Senne - zamurowanej przez niesławnego króla Leopolda II i tego, czy może ona stać się metaforą o ludziach, trzymających wszystko w ryzach i kobiecych historiach, które meandrują, aby wydostać się spod murów. Współczesna Bruksela jest przyjazna kobietom, jest miastem luźnym. Kiedy przyjeżdżam do Polski, natychmiast czuję, że muszę coś ze sobą zrobić – opowiadała autorka. Poruszany był temat tożsamości i historii, bo i książka pełna jest wątków i postaci historycznych (m.in. Stefanii, Lizy czy Klementyny), wędrówek uliczkami, murali i zabytkowych detali architektonicznych. Wielu odniesień do Polski. Autorka na początku nie wiedziała, że istnieje coś takiego jak centrum świata. Wszędzie jednak czuje się jak u siebie. Od piętnastu lat mieszka w Brukseli.


Grażyna Plebanek pochodzi z Warszawy, po drodze przez pięć lat mieszkała w Sztokholmie, ale to Bruksela ją przytuliła. "Jesteś z nami albo przeciwko nam" kojarzy się z czasami komunizmu, byłoby nie fajne, jak te mechanizmy znów zdominowały życie społeczne. Istotne jest, by było miejsce dla osób, które potrafią powiedzieć coś, co jest niepopularne, a wynika z ich doświadczeń. Na tym polega dojrzałość. Siła literatury polega na tym, że może stać się pretekstem do pogłębionej rozmowy. Rozprawialiśmy o kolonializmie i ówczesnych politykach, którzy wcielali w życie zasadę „dziel i rządź”. O obywatelach, którzy się na tą metodę nabierali, bo większość o niej nie słyszała. O ludziach, którzy chcieli żyć w zgodzie. Kreowanie czarno-białego świata jest kuszące i dotyczy to obu stron barykady. Po każdej ze stron spotykamy aktywistki i aktywistów, którym nie chodzi już o sprawę, tylko o własną popularność.

Tymczasem nic nie idzie ku zmianie społecznej, jedynie daje sławę przywódcom. Niezbędne jest dostrzeżenie niuansów, bo konwencja bajki już się nie sprawdza. Rozmawialiśmy o manipulatorach i propagandzistach z zeszłych wieków. Wspomnianym Leopoldzie, królu Belgii. Swoim podwładnym wytłumaczył, że dobrze jest wykorzystywać Kongo. Sam sterował podbojami i handlował kongijskim kauczukiem, nie ruszając się z Belgii, zadbał też o to, by działała niezwykle sprawna machina propagandowa. Ale Belgowie znają i drugą stronę medalu – z ich punktu widzenia był on też władcą, który umocnił państwowość Belgii (państwo powstało w 1930 r.)

Społeczeństwo potrzebowało scementowania kruchej belgijskości, która od początku była dwujęzyczna, dwukulturowa, a dzisiaj jest wielokulturowa. Teraz się o tym mówi. Wcześniej panowało milczenie, co więcej, jeszcze niedawno program szkolny nie obejmował w ogóle przeszłości kolonialnej. Była ona owszem zarysowana, ale bardziej na zasadzie, że niesiono kaganek oświaty na czarny ląd, co było rasistowskie i politycznie niepoprawne z dzisiejszego punktu widzenia. W Brukseli jest mnóstwo pomników Leopolda. Zdaniem autorki nie powinny zniknąć i powinna nastąpić kontekstualizacja. Nie należy wymazywać z historii tego, co było, dialog to najlepsza metoda? Ich zniknięcie wywołałoby kolejną falę milczenia. Dodatkowe tablice z prawdą faktograficzną są najlepszym rozliczeniem z historią? Była też mowa o przejawach dobroci i codziennej życzliwości. Wyszło, że tych ostatnich jest więcej, i to na tym warto się skupiać, tym się cieszyć.

Wydarzenie odbyło się w ramach projektu Jelenie Czytają. To wspólne czytanie w księgarniach północnej Wielkopolski, stanowiące nieustanną rozmowę o naszej historii, o kulturze i tożsamości, życiu codziennym oraz przyrodzie; bez podziałów, bo książki to przede wszystkim dobro, a nie towar.
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury.

fot. i opr. Iwona Belter, koordynatorka projektu Jelenie Czytają 

Spodobał Ci się ten artykuł? Podziel się nim:

Komentarze
© Copyrights 2019 asta24.pl Agencja Interaktywna Sun Group