Mały procent - duża sprawa: Liliana Borkowska

---

Inne dzieci siedzą - ona nie, inne się bawią – ona nie. Także nie raczkuje i nie gaworzy jak zdrowe ośmiomiesięczne dziecko. Liliana nie trzyma też główki. Dziewczynka choruje na padaczkę. Urodziła się z niedotlenieniem mózgu. To kolejna bohaterka akcji „Mały procent. Duża sprawa”. Poznajmy Lilianę.

Państwo Borkowscy spodziewali się swojego pierwszego dziecka, to była zdrowa ciąża. Nie działo się nic niepokojącego, aż do 8 lipca, kiedy będąca w siódmym miesiącu pani Paulina, nagle przestała czuć ruchy dziecka. Po kilku godzinach oczekiwania udała się do szpitala, tam rozłożono ręce i szukano placówki, która podejmie się wykonania cesarskiego cięcia. Po kilku telefonach znaleziono miejsce w Poznaniu. Tam lekarze wykonali najpierw transfuzję wewnątrzmaciczną i czekali na ruchy, w końcu poddali się i wykonali cesarkę. – Dzieciątka nie ujrzałam, w ogóle nie słyszałam jak płacze...Po prostu wyciągnęli z brzucha i zabrali - płacze Paulina Borkowska, mama Liliany.

Córeczkę pani Paulina zobaczyła dopiero na drugi dzień, pomimo uprzedzenia przez położną, widok Liliany i tak był szokiem. – Te rurki chyba trzy wychodziły z brzuszka, z buzi, respirator i tak czekaliśmy. Czekaliśmy na te pierwsze ruchy - wspomina kobieta.

Dziewczynka bowiem nie dawała nawet najmniejszych oznak życia. Liliana urodziła się z niedotlenieniem mózgu. Zdiagnozowano u niej encefalopatię niedotleniowo-niedokrwienną, małogłowie i epilepsję, ma także wadę wzroku. Dziewczynka się nie rozwija. – Nie otwiera do końca oczek, nie gaworzy, nie ma z nią kontaktu jak z innymi dziećmi w jej wieku, nie podnosi główki, nie siada - wyjaśnia Justyna Jakubowska, rehabilitantka.

Pomimo rozpoczęcia rehabilitacji w drugim miesiącu życia, nie przynosi ona efektów. Ośmiomiesięczna Lilka jest na poziomie dwumiesięcznego dziecka. – Ja żadnego postępu nie widzę oprócz tego, że rosną włoski, rośnie ciałko, to wszystko zostało praktycznie tak samo, jak kiedy wróciła ze szpitala do domu - dodaje Michalina Płóciennik-Shkarban, ciocia Liliany.

Rozwój dziecka przede wszystkim hamują napady padaczkowe. Liliana ma ich od 5 do 7 dziennie. Liliana potrzebuje więc pomocy w wielu dziedzinach. Na stałe jest pod opieką audiologa, neurologa, neurochirurga, psychologa, logopedy. A na co dzień oczywiście rehabilitanta. - Przede wszystkim pracujemy z układem nerwowym, żeby wspomóc jego rozwój, pomóc w pracy Lilki mięśniom. Lilka jest jeszcze na tyle mała, że niekoniecznie wykonuje świadomie wszystkie ruchy, dlatego cała praca polega przede wszystkim na tym, żebyśmy my tak potrafili zapracować z Lilki ciałem, żeby jej mózg odebrał to jako jej własny ruch - tłumaczy Joanna Jakubowska, rehabilitantka Lilki.

To jednak jest ciężka praca, a dziewczynka wraz z rodzicami w drodze do specjalistów pokonuje około 500 km tygodniowo. Każda podróż to loteria, gdy dziewczynka dostaje w aucie ataku, usztywnia się i trzeba ją wyjąć z fotelika. Rodzina też zdaje sobie sprawę, że za chwilę Lilka wyrośnie z fotelika dla niemowląt, a w takim dla dzieci starszych nie będzie mogła podróżować. Potrzebuje specjalistycznego fotelika, który podtrzymuje plecy i unieruchamia głowę, a w dodatku obraca się, co ułatwia zarówno wyjęcie dziecka jak i postępowanie podczas ataku. Koszt fotelika to 3,5 tys. zł, wystarczy on jednak na lata. W zakupie może pomóc każdy. Wystarczy przeznaczyć 1 procent swojego podatku na rzecz Fundacji Pomocy Osobom Niepełnosprawnym „Słoneczko”, wpisując nr KRS 0000186434 oraz nr subkonta Liliany 442/B.

Spodobał Ci się ten artykuł? Podziel się nim:

Komentarze
© Copyrights 2019 asta24.pl Agencja Interaktywna Sun Group