"Staruszek" idzie pod młotek. Strażacy wspominają STARA

26.03.2019   Autor: Redakcja
---

Ma 35 lat i brew pozorom to staruszek. Mowa o wozie strażackim, marki STAR 266, który po raz kolejny chce sprzedać trzcianecki urząd. Auto ma za sobą wieloletnią służbę w remizie OSP w Niekursku. Cena wywoławcza osiem tysięcy złotych, ale czym są pieniądze w porównaniu do wspomnień jakie przywołuje u miejscowych strażaków pieszczotliwie nazywanych przez nich „Staruszkiem”.

Niewiele brakowało, a czerwony strażacki STRAŻ rocznik produkcji 1984 do Niekurska w ogóle by nie trafił. Powód to za nisko osadzona brama tej remizy. Pierwszy wjazd do garażu zakończył się uszkodzeniem kogutów zamontowanych na dachu samochodu.

- Musieliśmy wycofać, wyjechać, beton zerwać, pogłębić i dopiero wjechać. Miesiąc później pojechaliśmy na pożar do Szwecji, trzeba było wjechać w zagajnik trochę, bo pod budynki podchodził pożar. Były dowódca OSP mówi do nas co żeście zrobili z tym samochodem? Cały podrapany - opowiada Józef Michalak, pierwszy kierowca STARA 266.

Dziś wysłużony STAR 266 stacjonuje po sąsiedzku – w Stobnie czekając na nowego właściciela. Do Niekurska przyjechał nowy sprzęt, więc dla „Staruszka” jak mówią na niego strażacy zabrakło już miejsca. W remizie OSP Stobno stoi obok swojego brata, starszego, bo wyprodukowanego w 1980 roku. Ten trafił tam z cukrowni w Kościanie.

- Utrzymywany przez kierowcę w należytym stanie, w każdej chwili można wsiąść i wyjechać na akcję. Sprzęt jaki jest na aucie to jest więcej warty jak sam samochód. Musi być traktowany szczególnie, „pszczółka” jeździ ile mu dała fabryka - śmieje się Ludwik Mielczarek, naczelnik OSP w Stobnie.

STAR rodem z Niekurska tyle szczęścia już nie miał. Odszedł na zasłużoną emeryturę. Każda jego akcja, każdy sukces i wyjazd z remizy odnotowywany był na kartach sołeckiej kroniki. To z niej dowiedzieć się można, że auto przez strażaków nazywane „Dziadkiem” nie tylko gasiło pożary, ale też brało udział w wiejskich imprezach a nawet w pogrzebach.

- Dzisiaj to są wozy potężne, duże. To nie to co kiedyś, ale jeżeli chodzi o „teren” to bez porównania. Jedyny który sobie dawał radę w terenie. Wszędzie wjechał, wyciągał wszystkich. Miał wciągarkę, duży wóz strażacki nie dawał sobie tyle rady co ten - przekonuje Czesław Kozicki, były kierowca STARA.

- W Dolaszewie był pożar. Paliły się dwie stodoły. Dostawaliśmy telefon, zwołaliśmy na placu strażaków. Zajechaliśmy tam, potężny pożar, oprócz stodoły palił się także chlew, a po wodę jeździliśmy do Piły - dodaje Antoni Stasiak, były naczelnik OSP w Niekursku.

Dziś tego Stara może kupić każdy, każdy kto ma minimum osiem tysięcy złotych i wie co ze Staruszkiem zrobić.

Spodobał Ci się ten artykuł? Podziel się nim:

Komentarze
© Copyrights 2019 asta24.pl Agencja Interaktywna Sun Group