Wakacje, wakacje i po wakacjach… ale czy na pewno?

22.09.2018   Autor: Martna Podanowska
---

Wakacje skończyły się dla większości uczniów, ale pilni studenci, którzy zaliczyli wszystko w sesji letniej, mogą dalej planować szalone wrześniowe wyjazdy.

Jestem jedną z nich, i chociaż w tym roku nie mogę mieć już więcej podróżniczych pomysłów, to chętnie podzielę się swoimi dotychczasowymi doświadczeniami.

Podczas jednej z studenckich wypraw graliśmy w grę “znajdź prawdę”. Trzeba było napisać trzy zdania i inni mieli zgadnąć, które jest prawdziwe. Napisałam: “Mam psa. Zwiedziłam 27 krajów. Mieszkam w domku jednorodzinnym.” Nikt nie trafił, a mnie udało się dobić liczbę do 30.

Studiuję dziennikarstwo międzynarodowe. Moja przygoda z podróżowaniem zaczęła się, kiedy miałam trzy lata, ale nie będę się cofać tak daleko. W zeszłym roku nastąpił przełom w mojej podróżniczej “karierze” - wyjechałam na cztery miesiące do Oslo w Norwegii w ramach programu Erasmus+. Pokochałam Oslo z całego serca, ale tym, którzy lubią dobrze zjeść i trochę poszaleć, polecam raczej kraje, gdzie za piwo w barze można zapłacić mniej niż 35 zł.

Dzięki możliwości studiowania za granicą mogłam otworzyć się na świat. Zaczęłam dosyć sprawnie posługiwać się językiem angielskim, poznawać kultury krajów moich znajomych i odnajdywać się w międzynarodowym towarzystwie.

W czerwcu, kiedy odwiedzałam mojego kolegę z Grenady w Hiszpanii, odkryłam kolejny pozytywny aspekt pobytu w Norwegii - mając znajomych na całym świecie możesz co jakiś czas wpaść do nich na kilka dni. Wystarczy spakować plecak i można lecieć. Do tej pory duży bagaż podręczny można było wnieść bez opłat na pokład samolotu. Niestety w listopadzie pierwsza niskokosztowa linia lotnicza Ryanair wprowadzi dodatkowe opłaty. Chwilę później zmiany pojawią się również w cennikach Wizzaira. Koszty naszego wyjazdu nieznacznie wzrosną, ale nie można się zniechęcać! W końcu kto nie chciałby spędzić miłego tygodnia w Costa de Almeria?

Będąc w Oslo poznałam cud, którym są studenckie biura podróży. Za niewielkie pieniądze organizują niezapomniane wyjazdy. Oczywiście trzeba pamiętać, że to nie wakacje w pięciogwiazdkowym hotelu. To studencka wędrówka w świetnym towarzystwie. Pierwszy raz pojechałam na taką wycieczkę do Sankt Petersburga. Dzięki temu, że biuro załatwiło nam trzydniowy bezwizowy pobyt w Rosji, koszty wyjazdu znacznie spadły. Najlepsze jest to, że w drodze do St. Petersburga mogłam zwiedzić jeszcze Sztokholm, Helsinki i Tallin. Pływaliśmy z miasta do miasta promami, na których spaliśmy w czteroosobowych kajutach i imprezowaliśmy w klubach.

Laponię też zjechałam z międzynarodowymi studentami. Kiedy mówię o Laponii mam na myśli region znajdujący się na północnym terytorium Norwegii, Szwecji, Finlandii i częściowo też Rosji, a nie jak wiele osób myśli tylko Finlandii. Laponia kojarzy nam się przede wszystkim z Rovaniemi, czyli miasteczkiem Świętego Mikołaja, do którego niestety nie udało mi się dotrzeć. Zwiedziłam Park Narodowy Abisko, Narwik i Jokkmokk. Widziałam imponujący hotel zbudowany w całości z lodu, kąpałam się w jacuzzi oglądając światła północy i głaskałam Rudolfa po nosie. Odwiedziłam już równe 30 krajów, ale ciągle uważam, że Laponia ma w sobie najwięcej naturalnego piękna. Tam człowiek może zapomnieć o cywilizacji i cieszyć się każdą sekundą dnia, który podczas mojej wizyty trwał około 20 minut.

Po powrocie z mroźnych krain północy postanowiłam się wygrzać. Jako cel wybrałam Sri Lankę. Miało być spontanicznie, więc wykupiłam wyjazd zorganizowany około 12 godzin przed wylotem. Jeśli macie nerwy ze stali i nie zależy wam aż tak na konkretnej wycieczce to polecam poczekać do samego końca. Mi udało się zaoszczędzić ponad połowę początkowej wartości wycieczki, więc wydaje mi się, że warto. Na Świętej Wyspie (sri - święty, lanka - wyspa) spędziłam najcudowniejsze 21 urodziny, jakie mogłam sobie wymarzyć. Biegałam po polach herbaty, co dla herbatoholika takiego jak ja jest najlepszą rozrywką na świecie. Przemierzałam równiny Hortona. Dotarłam do Małego i Dużego Końca Świata, czyli dwóch przepaści głębokich na 900 i 1200 metrów. Peelingowałam skórę słonia odłamkiem łupiny kokosa i obserwowałam krokodyle uciekające przed lankijskimi gigantami.

Po powrocie musiałam zrobić sobie dwumiesięczną przerwę na studia.

Na majówkę na Cyprze zdecydowałam się dwa dni przed wyjazdem. Nie wiedziałam kompletnie nic o wyspie. Już na lotnisku przeżyłam pierwszy szok. Okazało się, że mój samolot leci do Alanii. Oczywiście zaczęłam się denerwować, bo nie wiedziałam o co chodzi. Przecież miałam lecieć na Cypr! Dowiedziałam się, że żaden samolot spoza Turcji nie ma prawa wylądować na lotnisku w Tureckiej Republice Cypru Północnego. Dlatego musieliśmy wylądować w Turcji, zmienić numer lotu i dopiero wtedy mogliśmy lecieć na wyspę. Dziwne jest też to, że nie trzeba tam mieć paszportu, mimo że to część Turcji.

Wyspa podzielona jest na dwie części - turecką i grecką. Granica przebiega przez stolicę Nikozję. Jest to jedyne miasto na świecie, w którym trzeba przejść przez kontrolę graniczną, żeby zwiedzić całe miasto. Różnica w wyglądzie ulic jest diametralna między stroną turecką a grecką.

Samochody z rejestracjami tureckimi nie mają wstępu na stronę grecką, ale działa to tylko w jedną stronę. Grecy mogą swobodnie wjeżdżać do Tureckiej Republiki Cypru Północnego. Jeśli planujecie wynająć tam samochód to polecam jednak wybrać hotel po stronie południowej. Oczywiście trzeba pamiętać o ruchu lewostronnym, a to jest spore wyzwanie. Ja nie prowadziłam, ale widziałam ile nerwów to kosztowało mojego towarzysza. Z resztą nie tylko nerwów, bo straciliśmy jedno lusterko.

Warto wynająć samochód, żeby spędzić dzień na Złotej Plaży na Półwyspie Karpaz. Wycieczki zorganizowane zajeżdżają tam tylko na godzinę, a to zdecydowanie za krótko!

Równie piękne plaże są na Fuertaventurze - jednej z Wysp Kanaryjskich. Jeśli ktoś liczy na przepiękne, egzotyczne krajobrazy to się zawiedzie. Na Fuercie można podziwiać głównie kamienie. Wiem jak to brzmi, ale skały robią tam niesamowite wrażenie. Pomarańczowe, szare, białe, żółte i czarne góry to krajobraz wyspy. Właściwie nie ma tam roślin, a jeśli są to najprawdopodobniej posadzone i podlewane przez człowieka. jedną z nielicznych atrakcji jest domniemana willa Hitlera. Jedna z teorii mówi, że Hitler po przegranej wojnie nie popełnił samobójstwa, a jedynie je upozorował. Przeniósł się potajemnie na Fuertaventurę i tam spędził resztę życia.

Potem wpadłam jeszcze na krótkie odwiedziny do Turcji i Grecji, więc teraz przez jakiś czas robię sobie wakacje od wakacji. Pewnie i tak długo nie wytrzymam. Podróże nie muszą się kończyć “bo studia”. Można wyjeżdżać studiując i programy wymian międzynarodowych umożliwiają nam to. Sama już chyba z 6 razy z nich korzystałam i gorąco polecam. Odkrywajcie świat i nie dajcie się zatrzymać!

Więcej moich przygód i zdjęć na instagramie internationalgirl.m - Martyna Podanowska

Spodobał Ci się ten artykuł? Podziel się nim:

Komentarze
© Copyrights 2019 asta24.pl Agencja Interaktywna Sun Group