Sparaliżowany strażak może zostać bezdomny

---

Był strażakiem ochotnikiem w Okonku. Pomagał ludziom. Teraz sam potrzebuje pomocy. Sparaliżowany mężczyzna leży dzisiaj w domu, który musi niedługo opuścić. Przez półtora roku w budynku nie było nawet wody. Żona Zygmunta Kisiela opiekowała się sparaliżowanym mężem zbierając deszczówkę.

Delikatnie mówiąc skromny dom, a właściwie połowa bliźniaka w kiepskim stanie technicznym. Od ponad trzech lat mieszkają tu Małgorzata i Zygmunt. Mieszkanie wynajmują. A właściwie wynajmowali, bo właściciel domu zmarł. Za życia nie uregulował jednak należności za zużytą wodę. Ta została odcięta. Dwa lata temu Zygmunt Kisiel doznał udaru mózgu. Ma jednostronny paraliż, jest leżący. Wody nie było półtora roku. Do czwartku, do interwencji Marka Zalewskiego.

– Jemu się też należy coś. On ludziom pomagał, życie ratował, swoje narażał, a teraz został sam. Nikt mu nie chce pomóc - przekonuje Marek Zalewski, mieszkaniec Okonka.

Pomógł więc Marek Zalewski. Przez półtora roku odmawiano Kisielom podłączenia wody ze względu na ich nieuregulowany tytuł do domu. Właściciel bowiem nie żyje, a jego spadkobiercy nie uregulowali jeszcze spraw spadkowych. Już za to zapowiedzieli, że Kisielowie mają się jak najszybciej wyprowadzić. Problem w tym dokąd.

– Najważniejsze dla mnie jest mieszkanie, bo musimy to opuścić. Tylko pokój, żeby był i kuchnia. Ja i tak muszę spać w pokoju razem z Zygmuntem, bo w nocy nie śpi, budzi mnie. No to muszę iść pomóc mu, czy przewrócić, czy posadzić na chwilę. Najważniejsze jest mieszkanie - tłumaczy Małgorzata Kisiel.

Pani Małgorzata złożyła więc wniosek o mieszkanie socjalne. Burmistrz Okonka nie pozostawia jednak złudzeń. Wszystkie posiadane przez gminę lokale są zajęte, jest jednak nikłe światełko w tunelu.

– Jesteśmy w trakcie sprawy sądowej o remont jednego z lokali mieszkalnych. I wtedy po przemieszczeniu innych lokatorów będziemy mogli ten lokal opuszczony już przystosować na potrzeby państwa Kisielów - zapewnia Małgorzata Sameć, burmistrz Okonka.

Druga szansa to budynek po zamkniętej przed laty szkole w Ciosańcu, który być może już w przyszłym roku zostanie przerobiony na mieszkania socjalne. A pani Małgosia nie ma wielkich wymagań, nie upiera się nawet na parter.

– Może być i I piętro, jak będzie trzeba, to przyjedzie córka, czy zięć i pomogą go znieść na spacer. Teraz go na spacery nie prowadzam, ale latem to na podwórko wystawiam, czy po stacji pochodzimy, do miasta idziemy, bo siedzi na wózku. Nie ma problemu
- zapewnia Małgorzata Kisiel.

Małgorzata i Zygmunt są razem od kilkudziesięciu lat, ale dopiero teraz, kiedy jest najtrudniej, pod koniec ubiegłego roku wzięli ślub. Kobieta zdaje się być zahartowana trudnymi warunkami. Przez półtora roku obsługiwała pralkę automatyczną wlewając do niej wiadrami deszczówkę zebraną z rynny. Od kilku dni ma wodę w kranie i ciągle trudno jej w to uwierzyć. Od kilku dni otrzymuje także posiłki z MOPS-u.

– Państwo Kisiel są objęci pomocą ośrodka w dość szerokim zakresie. Mają świadczenia pieniężne, świadczenia w formie posiłków, są objęci pomocą w formie pracy socjalnej świadczonej przez pracownika socjalnego. Wspieramy ich w każdej możliwej formie i mogą liczyć na naszą pomoc w sytuacji, w jakiej się znaleźli obecnie - dodaje Brygida Kotschy, kierownik Miejsko-Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Okonku.

Państwo Kisiel żyją ze świadczeń otrzymywanych z opieki społecznej, w sumie około tysiąca złotych, z pomocą pracownika socjalnego pracują nad zgromadzeniem dokumentów potrzebnych do ustalenia uprawnień emerytalnych pana Zygmunta. To niestety dość czasochłonny proces.​

Spodobał Ci się ten artykuł? Podziel się nim:

Komentarze
© Copyrights 2019 asta24.pl Agencja Interaktywna Sun Group