Hieny też mają prawo żyć...

21.02.2016   Autor: Redakcja
---

Z Dorotą Schrammek, jedną z najbardziej ostatnio rozchwytywanych pisarek rozmawia Kaja Kunicka.

Pogrzeb pod starą jabłonką. Skąd Ci się to wzięło? (Świetna scena z najnowszej książki autorki - kkm)

Sama nie wiem. Pisałam sceny i ta jakoś automatycznie się nasunęła. Nie była wcześniej zaplanowana. Zresztą, w każdym praktycznie wywiadzie podkreślam, że robię plan powieści, jednak nie trzymam się go. Na pewno zaglądam do notatek, w których mam spisane imiona i nazwiska bohaterów, aby ich nie pomylić. Natomiast pisana powieść żyje własnym życiem. Często w trakcie pisania nasuwają się nowe pomysły, których wcześniej w planie nie było. Taki był właśnie pogrzeb pod jabłonką.

Miałam szczęście przeczytać Twoją najnowszą powieść, "Na brzegu życia" w rękopisie. Współczesnym wprawdzie, czyli komputerowym, ale jednak. Pochłonęłam w jedną noc i będę do niej wracać. Lubisz to słyszeć, prawda?

Chyba każdy autor lubi słyszeć, że jego powieść wciąga na tyle, że nie można oderwać się od niej. To podsumowanie wielomiesięcznej pracy. Tak, jak cukiernik wykonujący tort słyszy pochlebstwa (bądź uwagi) do swojej pracy, tak samo my, pisarze. Nie będę odgrywać fałszywie pokornej i zaprzeczać, że bardziej cenię sobie krytykę. Nieprawda. Uwielbiam dostawać informacje, że ktoś z przyjemnością przeczytał moją powieść i chce do niej wracać, utożsamia się z bohaterami czy sytuacjami. To świadczy o tym, że książka żyje.

Tak jak Ty żyjesz sobie w małym Pobierowie. To jest tylko Twoja ostoja i inspiracja. Czy czerpiesz z miasteczka coś jeszcze?

Pobierowo jest bardzo ciekawą miejscowością. To zbieranina ludzi, którzy z jakichś powodów chcieli osiąść się nad morzem. Obok właściciela pensjonatu z Warszawy, mieszka Ślązak, obok rodowitego Polaka – Niemiec. Pobierowo ma ciekawą historię, która jest tworzona każdego dnia, właśnie przez ludzi. Nasz kurort upodobały sobie osoby z pierwszych stron gazet, tutaj kupując sobie domki do letniego wypoczynku. Okolica Pobierowa także jest piękna. W najnowszej książce wędrujemy do Gostynia, a w trzeciej części – do Dziwnowa. Warto tu przyjeżdżać i ładować akumulatory.

Jak przyjmują mieszkańcy Panią Autorkę? Nosisz się jak Kalina Jędrusik, wpadająca w peniuarze do gs-owskiego sklepiku po szampana do... kąpieli?

Myślę, że gdybym zaczęła nosić się jak Kalina Jędrusik, mieszkańcy przestaliby kupować moje książki. A poważnie mówiąc – są tacy, którzy przepadają za moją twórczością, są też tacy, którzy nawet do niej nie zajrzeli, a są anty. Tu widzę raczej personalne wycieczki i zwyczajną ludzką zazdrość. Ktoś, kto jest niespełniony we własnym życiu, będzie bruździł w życiu kogoś innego. Szczególnie, gdy temu komuś powodzi się całkiem nieźle. Ale i takie osoby są potrzebne w społeczeństwie. Hieny też mają prawo żyć, prawda? Ogólnie mówiąc, Pobierowo ma wspaniałych mieszkańców, z pewnymi małymi wyjątkami.

A tak serio. Wiem, że nie powinnam zadawać kretyńskiego pytania, skąd czerpiesz pomysły. Ale Twoje w trzech powieściach są tak niewyobrażalnie odjechane, że nie mogę o to nie zapytać. Pytam zatem jak żółtodziób, a nie dziennikarka z 25-letnim stażem w zawodzie.

Obserwuję ludzi. Każdy bohater powieści ma gdzieś tak chodzący po świecie swój pierwowzór. Nie nadaję się do tworzenia wyimaginowanych postaci. W głowie muszę mieć konkretny obraz danej osoby. Oczywiście, bohaterów ubieram potem w stworzony przeze mnie charakter i losy. Nie jest to proste. To wyzwanie, aby tak podać czytelnikowi postać, aby była ona wiarygodna. Krótko mówiąc – gdziekolwiek jestem, nadstawiam ucha. Podsłuchuję i z premedytacją wykorzystuję.

A propos dziennikarstwa - byłaś naszą Koleżanką. Pracowałaś przez moment swojego życia w Aście, robiąc materiały z Wałcza. Jak wspominasz swoją przygodę z realnym, a nie powieściowym pisaniem.

Każde takie doświadczenie wzbogacało mnie. Z rozrzewnieniem wspominam czas pracy w Aście i tylu sympatycznych ludzi, których tam poznałam. To był czas, kiedy myślałam tylko o sobie, nie mając jeszcze rodziny. To była wyjątkowa praca, wymagająca, ale jednocześnie sprawiająca niesamowitą satysfakcję. Na pewno odcisnęła piętno na moim dalszym życiu. Z ludźmi, z którymi wtedy pracowałam, kontaktuję się do tej pory.

Codziennie na rynku pojawiają się dziesiątki książek, które przepadają w kosmicznych chaosie. Twoje zaś trzymają się ziemi i to nie pazurami, ale klimatem, którego brakuje podobnym wydawnictwom. Gdzie wynalazłaś tę iskierkę, którą rozpaliłaś serca czytelniczek.

Też się nad tym zastanawiam… Wytłumaczenie leży chyba w realności. Postaci przeze mnie skonstruowane nie należą do cukierkowych, rodem z amerykańskich romansideł. Są bohaterami z krwi i kości, ze wszelkimi swoimi błędami i życiowymi pomyłkami. Dostają od losu drugą szansę. Podczas pisania skupiam się także na emocjach. Jeżeli opisuję złość, to czytelnik powinien ją poczuć po cebulki włosów. Powieści osadzam w małych miejscowościach. Bohaterek, ganiających ulicami Warszawy czy Wrocławia, było już w literaturze zbyt dużo.

Lubisz ludzi, o których piszesz? Którego bohatera najbardziej?

Wszystkich traktuję jednakowo, zarówno bohaterów kobiecych, jak i męskich. Nie mam jakiegoś szczególnie ulubionego, przynajmniej na ten moment.

Pytam, bo niektórych Twoich bohaterów nie lubi się od początku, ale Ty starasz się dać im szansę. A przecież łatwiej pisze się o postaciach czarnych i białych, a nie szarych. Nie boli Cię czasem, że musisz jakiegoś nieprzyjemniaczka uprzyjemnić? Albo aniołka zdiablić?

Czasami czuję się jak druga po Bogu… To ode mnie zależy, czy bohater wykorzysta drugą szansę, czy nie. Każdy człowiek na pewno na nią zasługuje. Czy boli mnie, że tak muszę zrobić? Nie, przyzwyczaiłam się już :-D

Dorota Schrammek jest autorką powieści "Horyzonty uczuć", "Stojąc pod tęczą", a na Dzień Kobiet ukaże się najnowsza książka "Na brzegu życia". Rewelacyjny pomysł na prezent dla każdej pani.

fot. archiwum prywatne Doroty Schrammek

Przeczytaj więcej o: dorota schrammek,

Spodobał Ci się ten artykuł? Podziel się nim:

Komentarze
© Copyrights 2019 asta24.pl Agencja Interaktywna Sun Group